piątek, 25 czerwca 2010

93. Jutro będzie futro

Wakacje.
Ostatni egzamin napisany i na prawdę nie obchodzi mnie jego wynik. Jako studentka - chwilowo jestem bezdomna, ale się nie przejmuję. W przyszłym tyg muszę być jednocześnie w trzech miejscach i zrobić tysiące rzeczy, właściwie nie wiem po co.
A w trzech walizkach miejsca na nic już nie ma. Na mnie też.
Żałuje, że jestem tak przywiązana do tych wszystkich śmieci, że muszę mieć wybór i pięć kolorów lakierów do paznokci. Tak, jestem własnością rzeczy które posiadam.

***
Jeszcze w liceum dogadałam się z Boskim Administratywistą, a później z JM, że będziemy mieszkać razem w L. jeśli dostaniemy się (taa) na studia. Na początku było zabawnie - dużo gadaliśmy o bzdurach, oglądaliśmy telewizje, obgadywaliśmy siebie wzajemnie. Później się posypało. Kłótnie o nic. Obrażanie się. Miesiące milczenia i ignorowania siebie nawzajem. 
Wiem, że sporo w tym mojej winy, bo jestem jaka jestem. Lubie się śmiać, lubię coś robić, nie kręci mnie oglądanie seriali przez 6 godzin dziennie. Sporo gadam, i nam wieczny rozpierdziel bo mam za dużo rzeczy. Pewnie coś pominęłam, ale w głównej mierze o to w tym wszystkim chodziło. Nie będę się rozczulać na całą tą historią bo nie ma nad czym. Moje pierwsze mieszkanie studenckie było jedynie miejscem w którym spałam, trzymałam rzeczy i korzystałam z internetu. 

Mówią,że kobiety kłócą się o byle co. I to prawda. Problem pojawia się jednak wtedy gdy pojawia się między nimi mężczyzna. I nie chodzi tu o jakieś 'romantyczne' zawirowanie rodem z brazylijskiego tasiemca, ale o najdrobniejsze bzdury.  

***
Wczoraj spędziłam bezsenną noc myśląc o wielu rzeczach. Bójcie się. 
Tzn mam wrażenie, że jakiś okres się skończył. Niby jeszcze rok studiów, ledwo minął półmetek roku a ja już mam ochotę na jakieś podsumowania które wypadają o dziwno b.źle. Jakoś nie czuje się wybitnie nieszczęśliwa ale mam wrażenie, ze w gruncie rzeczy nie ma w tym wszystkim miejsca na nic ciekawego. Wszystko w gruncie rzeczy jest podobne : imprezy, faceci, koleżanki. A może to i lepiej.
Pomyślałam też o tym co będzie we wrześniu, a właściwie czego już nie będzie. Otóż moi znajomi wyniosą się na studia i skończą się te nasze idiotyczne zabawy. Nie będzie zlizywania soli pod tequile, grania w monety, partyjek pokera czy seansów filmowych. No i nie będzie gry w słoneczko... no dobra  tu żartuje - takie rzeczy to tylko w gimnazjum:) Piątki w domu - przeraża mnie to. 
Idąc tym tropem nie będzie Mz. Kiedyś powiedziałam Lady Finger, że się do niego przyzwyczaiłam, ale raczej lubię go i dlatego ... no omg, nie wiem czy będę za nim tęsknić, ale na pewno trudno będzie go zastąpić. Chociaż jak to kiedyś zauważył mamy z Lady Finger większe szanse na przypadkowy seks, kiedy nie chodzi z nami po ulicach. :) I właśnie z tej okazji powinien wypatrywać od nas (badź też ode mnie bo nie wiem czy Lady finger będzie się chciało) sów a la Harry Potter.
A z rzeczy których nie udało mi się zrobić - nie potrafiłam napastować go tak jak jego ex współlokatorka - co było by b.zabawne:]
***
"Jutro będzie futro" to komedia z  Cusack'iem którego uwielbiam ( i na której byliśmy w ramach maratonu urodzinowego). Tzn lecę na niego tym samym potwierdzając teorię, że lecę na beznadziejnych facetów którą wysnuła JG (Jeśli jesteś beznadziejny, bój się:). Film momentami przezabawny ale przede wszystkim w klimacie lat 80, na punkcie którym zaczyna mi odbijać. Kicz, kicz i guma balonowa. Musze pomyśleć nad jakaś beznadziejnie klimatyczna fryzurą. 
Lubie jak wszystko się ze sobą łączy i w przypadku tego filmu i tego aktora - tak jest. 
Mamy zatem długi płaszcz  jak w Nie mów nic i grożący śmiercią zjazd ze stromego stoku jak w Lepiej umrzeć.


 Tak w ogóle to wiewiórki zawsze są sprawcami zamieszania : 
o Wiewiórze z Epoki lodowcowej nie wspominam. 

***
Ogłoszenia towarzyskie
Mężczyzna, lat 20, biały, szuka kobiety (wiek bez znaczenia) 
wzrost : ok 180cm wzrostu, ma biceps u prawej ręki  (widziałam jak sprawdzał) bioderka w stylu Kim Kardashian, nogi niczym siostry Bezendu, ciemne włosy, niebieskie oczy, rozmiar stopy 46, brak zbędnego owłosienia tj naramienników, bezrękawników i włochatych skarpetek. W przyszłości pojawić się mogą jednak problemy z nadmiernym wzrostem długości włosów w uszach i nosi (patrz Al Bundy) 
Zainteresowania : filmy Tima Bartona, reklama , seriale komediowe, muzyka, imprezy, teatr, wampirologia, 
W wolnych chwilach :sport i walka z cukrzycą.
Wzrusza go dramatyczny los zwierząt (czułam jego rozpacz gdy poinformowałam go o śmierci jednego z jego ulubionych psich aktorów). Potrafi być przeuroczy. 
Dodatkowe umiejętności : znajomość technik walki rurking- ojojzłybardzozłybandyta, oraz znajomość procedur medycznych wynikających z nagłego spadku  cukru. świetnie myje okna. 

***
Jutro będzie futro. 
Dokładnie. 
Nie mam pojęcia kiedy będzie następny post. 
Życzę więc wszystkim udanych, słonecznych wakacji.  
A co do swoich to planuje sie trzymać następujących zasad :
1. nie wpakuje sie w kolejną głupote
2. nie bede piła codziennie 
3. nie bede piła ciągiem 
4. nie będę traciła czasu na popaprańców
5. nie będe zaliczała wszystkich imprez na które zostanę :p zaproszona 
6. będe wysyłać do ludzi smsy z beznadziejnym tekstem "co słychać" ?:D
7. będę jeździła stopem kiedy tylko bede miała taką możliwość
8. jeśli będę miała ochotę będę olewała wszystkie zasady - również te ustalone przez samą siebie xD

środa, 23 czerwca 2010

92. Liż je , gryź je, ssij je...

Jakiś czas temu wszyscy mogli podziwiać mój ciągle zmieniający się opis na gg który motywował mnie do przeczytania notatek na prawo gospodarcze. Dotarłam do końca. To nie znaczy jednak, że się nauczyłam. Pod salą, czekając na egzamin słuchałam tego co mówi Lady Finger i myślałam - cholera, ona coś wie. Po usłyszeniu pytań ...zaczęłam pisać tzn. pisać to wszystko co wiem albo co wydaje mi się, że wiem. Byłam zadowolona tzn przekonana, że 3 będzie. Kiedy zadzwoniła do mnie wczoraj Lady Finger żeby powiedzieć ze sa wyniki, na początku musiałam wyzwać R. bo mi przeszkadzał a później podołam jej swój numer indeksu. Wpatrywałam się w ekran iphona z sercem w gardle, bo zwątpiłam ze zdam. A tu piękna, chyba trochę niezasłużona 5. Dawno nie byłam taka dumna z siebie.

Jak to stwierdził R - zasłużyłam na coś ładnego więc oboje wyżyliśmy  się wczoraj na wyprzedażach (on udawał Pajacyka - poważnie) i obejrzeliśmy Toy Story 3 które jest genialne.
W ogóle zakupy z nim są dziwne bo podtyka mi same różowe rzeczy ("KoFfanienka zajebiaSzczY jestTt teN sŁitaśNy sweTereczeK") ale i bardzo fajne bo udało mu się wyszukać dla mnie łańcuchy z krzyżem za co będę mu wdzięczna do końca życia bo kosztowały 4 razy mniej niż na początku i były CZARNE a nie różowe. Podzielił też mój pogląd co do preferowanego przez MZ prezentu urodzinowego (Toooo?).
Animacja Pixar była niesamowita, i nawet te cholerne okulary do 3D mi nie przeszkadzały. Seans minął niczym gorący materiał z youtuba przedstawiający półnagiego I.Somerhalder'em i oboje wyszliśmy obolali ze śmiechu. Co jest wielkim plusem, jako, że to ja namówiłam go na tą bajkę, ponieważ jutrzejszy jubilat zrobił tajemnicę lasu :) z filmu na który mamy go zabrać. A tak w ogóle mam dla niego złą wiadomość : JG nie będzie.

Zostając jeszcze przez chwile w świecie Lady Finger i MZ - to ona poinformowała mnie, a właściwie napisała mi wiadomość dla JG że zdecydowała się zostać na starym mieszkaniu i nie będzie nic szukała nic z nami we wrześniu.
Z jednej strony czułam niesmak całą tą sytuacja a z drugiej ... może to i lepiej.To jest chyba najgorsze bo wolałabym  się tym, wkurzyć się , fochnąć czy nawet żeby zrobiło mi sie smutno a tu poza takim "co?" było na prawdę niewiele.

A dzisiaj spełniłam swoje wielkie marzenie które  kosztowało mnie 1 zł ( słownie : jeden złoty) trochę chemikaliów i 30 minutowego spaceru wzdłuż ruchliwej szosy. Jestem taaaka szczęśliwa.

Co do tytułu :

jara mnie to z)

niedziela, 20 czerwca 2010

91. Come on though you shut the moon out

Poznałam Pana Idealnego.
Przystojny (i to w ten niezaprzeczalny sposób) męski (no), inteligentny (tzn w ciągu pierwszych 20 min rozmowy nie uznałam, że jest idiotą), dobrze ubrany. Miał ładny zegarek i czyste paznokcie. Jego byty wyglądały na używane - a to dla mnie jest plus. Słuchał mnie i zadawał odpowiednie pytania. Pił i to sporo ale upijał się w ten zabawny sposób, który sprawia, że facet jest jeszcze bardziej czarujący. Był idealnie starszy (2 lata) i dość lekko mówił o specjalizacji (informatyka bankowa).
Dla takiego faceta (czy pisałam, że miał piękne niebieskie oczy i uroczy uśmiech i idealne idealnie białe zęby?) powinnam zrobić wyjątek i z miejsca się zakochać  chociaż zazwyczaj coś takiego mnie nie interesuje...ale...
nic, kompletnie nic by z tego nie wyszło.. Pan Idealny był zbyt idealny. Był tak idealny, że zastanawiałam się z którego plakatu wlazł i z którego romansidła wyskoczył. To było traumatyczne przeżycie.

***
A tak z zupełnie innej beczki. 
Lubie zajętych facetów. I to nie dlatego, że ich dziewczyny to kolejna atrakcja, ale dlatego, że czuje się przy nich spokojniejsza tzn wiem, że nic z tego nie może być ponieważ oni są zaangażowani w coś innego,co powinno daleko wykraczać poza ich czysto 'kumpelskie' relacje ze mną. 
Właściwie to taki komentarz do ostatnich wydarzeń. 

***
Opłacało się napisać o MZ jako o  'wybitnym felietoniście' ponieważ kopnął mnie zaszczyt przeczytania jego felietonu. I właściwie to wszystko w tym temacie - przeczytałam, zaopiniowałam i co najważniejsze powstrzymałam się od zbyt złośliwej krytyki. tzn. nie było co krytykować (;
***
W ogóle wczoraj wróciłam do domu koło 4. Wzięłam prysznic , umyłam zębiska i dosłownie padłam na łóżko po to by zostać zbudzona przez moich sąsiadów którzy o 4:30 urządzili sobie imprezę. Miałam wrażenie, że sprosili same krowy, które biegały w kółko i racicami sprawiały ,że sprężyny z materaca na moim łóżku wibrują (i to w nie tak przyjemnie jak Maksymilian Fingerek który jest własnością Lady Finger). Dooom. Nawet nie miałam siły iść i powiedzieć, że ich zabije jeśli nie przestaną. 
W sumie żałujcie ze nie widzieliście mojej babci, próbującej walić w sufit miotła, które skończyło się tym ,ze zrobiła w nim, małą bo małą ale zawszę, dziurę.
A skoro o Pani Babci mowa : wczoraj widząc burdel jaki zrobiłam sprzątając szafę zrobiła mi "awanturę' którą puentą było zdanie które sprawiło, że mój świat runął, mianowicie : 
- Nie lubię cię. Już się z tobą nie będę bawiła. 
LOL. 
***
Cały czas zmierzam do końca posta i jakoś mi to nie wychodzi. 
W końcu trzeba olać ciszę wyborczą i napisać coś o wyborach. Szczerze - ja się chyba nie wybiorę bo nie ma na kogo głosować. Lewica w Polsce ma prawie prawicowe poglądy a ja nie mam ochoty głosować 'przeciw komuś'. I w ogóle jestem nie do życia, tzn wstałam z łóżka, polatałam po lesie z R. ale na prawdę mam ochotę leżeć i nic nie robić. A najchętniej robiłabym to na Lazurowym, wybrzeżu - które ostatnio ciągle chodzi mi po głowie. 
Trzy rzeczy a propos wyborów :
http://www.test-wyborczy.pl/ 
i


piątek, 18 czerwca 2010

90. Sex and the city

W legnickiej gazecie przeczytałam recenzje "Seksu w wielkim mieście 2" która była mglista i niewiele mówiąca. Tzn pamiętam z niej tylko tyle ze mężczyźni którzy się na niego wybiorą zrobią to prawdopodobnie ze swoja połówką, albo przynajmniej z 0.7. Taka gra słów. Ale film na prawdę : pozytywny, i chyba nawet płci brzydszej  by się spodobał.
Jak to mówią wybitni felietoniści - dziewczyny dały czadu, a zwłaszcza Samantha. Przebojowa, wyzwolona, kobieca dokładnie wiedząca czego chce. Do tego styliście zdecydowanie ją faworyzowali (z drugiej jednak strony co na takim ciele wyglądało by źle) przygotowując dla niej obłędne stylizacje.

Klimat filmu jest bardzo serialowy, a fabuła prosta jak kij od mopa, ale oglądało się bardzo dobrze. Przerażała mnie tylko Carry (S.J Parker) która ... powiem to : jak dla mnie wyglądała jak facet. Już nie mogę doczekać się parodii na jej temat ( i na temat filmu też)
Biała sukienka - b.b. mi się podoba. A set Samantha'y :czerwona sukienka w stylu lat 80, ultra nowoczesne naramienniki i retro fryzura i make up-cudo.
Stylizacje były świetne ale... jak dla mnie to trochę za mało. Były w kontrolowany sposób przesadzone i teatralne jak to i bywało w serialu ale raczej powielało trendy niż je dyktowało. Mimo to film trzeba obejrzeć ze względu na fenomenalne zdjęcia NYC pojawiające się w czołówce.

***
Posiedzieliśmy trochę u K i Mz. Ona była umierająca , on miał doła z powodu którego nie chciał zdradzić a Jg szalała miedzy punktami jestem blada i zamyślona a jestem totalnie pijana tym jednym piwem. Poza filmem najfajniejszym punktem obchodów moich urodzin był nocny powrót do domu podczas którego rozbierałam się prawie na oczach policji (świetnie to brzmi, a K. miała świetną minę kiedy jej to opowiadałam - szkoda,że nie zdjęłam stanika kiedy się kiedyś ze mną o to droczyła). Mz prawie udało nam się rozmawiać a nie jak jak zwykle wygłaszać nasze monologi i muszę stwierdzić ze czasami potrafi być na prawdę uroczy, że nie dziwie się K tj Lady Finger, że się w nim kocha. Jakbym miała więcej cierpliwości (tzn gdyby przestał mnie wkurzać) o poszłabym w jej ślady. Ok 2 wylądowaliśmy w mojej zapyziałem kuchni i straszyłam go moimi apokaliptycznymi  wizjami o których można przeczytać - na jego blogu o tu. .

***
Swoją drogą Mz uparcie twierdzi, że krytykuje wszystko co robi, i ogólnie go jadę - czy coś w tym stylu.(osobiście uważam ze to kolejny 'genialny' argument żebym nie mogla przeczytać jego felietonu)  A Lady Finger dziś mi to potwierdziła. Ja na prawdę w takim razie nie wiem jak radzą sobie ludzie których ja nie lubię i z lubością wytykam im błędy bo sprawia mi to ogromną satysfakcje. Z drugiej strony czasami od tych wszystkich miłych rzeczy które mówię robi mi niedobrze w widzę Krzysia Ibisza jadącego na rózowym koniu który wygląda jak Jola Rutowicz bo to całkowicie nie odpowiada mojej cyniczno - ironicznej naturze. 

***
W ogóle kocham S. za wczorajszego smsa. Był o taaaaaaaaaaaaak bardzo świetny, inteligenty i cudowny xD

***
Puki pamiętam : biorę was za świadków ze Mz obiecał wspólny shopping w Cuprum Arena jak przywiezie z Belgii kupę kasy i wróci z niej jako inny człowiek:)

czwartek, 17 czerwca 2010

89. Confessions of a Shopaholic

S. uparcie twierdzi, że mam problem jeśli chodzi o kupowanie. Tego samego zdania jest też moja babcia. Zatem jest dwa do iluś tam miliardów - zatem wszystkie znaki na niebie i ziemi mówią, że nie mam problemów z robieniem zakupów.
Ja po prostu bardzo lubię zakupy. I chodzenie po sklepach, ale najbardziej na świecie lubię moment odrywania metki i wkładanie nowego ciucha (oczywiście wbrew standardom higieny które mówią, ze nowe ubrania powinno się uprać). To głupie - wiem.
Jako jedna ze swoich umiejętności wymieniłam bym robienie zakupów - potrafię przejść wszystkie sklepy, bez przerw, bez skarg na to, że jestem zmęczona. Oczywiście prym wiodą sklepy odzieżowe ale i w tych elementami wystroju wnętrz znajdę coś dla siebie.
Wczoraj wraz z moją najwredniejsza bff, tj z mamą ;) wybrałam się do W. na zakupy. Właściwie to zależało mi na kupieniu dwóch rzeczy : pierścionka na dwa palce w River Island, i czarnej maksi sukienki w h&m.
Pierścionka nie kupiłam ponieważ moje paluchy okazały się niegodne tzn. były tylko m i s, a ja nie mam smagłych długich palców pianistki (swoja drogą miałam czarną myśl, ze mój jedyny jedyny będzie miał palce-patyki) wiec się w nie nie wcisnęłam xD. Z sukienka - w momencie ubrania wywołała u mnie niekontrolowany rechot. Tzn. wyglądałam w niej dość dobrze, jak na mnie, tzn nie spełniły się moje czarne wizje o tym ,ze będą wyglądać jak nietoperz ale była jakieś 20cm za długa. Dla wszystkich którzy nie wiedza - mam 178cm wzrostu, do tego miałam 4cm koturny. Równo 182. 182 + 20cm= 202. Czad. Chyba tylko transseksualista mógłby w czymś takim chodzić. Transseksualista na obcasach- a to był dział "młodzieżowy".
Miło zaskoczył mnie nowo otwarty (w styczniu:) New Look.  Wzornictwo fenomenalne, materiały lepsze niż w Zarze, i boskie przeceny. Ceny - niestyety wyższe niż w UK. Co jest jedyna wada tego sklepu.
Zawiodłam się na Zarze, liczyłam na tony splagiatowanych od Miu Miu rzeczy - rozczarowałam się. Jedyna rzeczą która wzbudziła moje zainteresowanie była sukienka z jakimś ptakiem który nie był jaskółka. No i bluzka z Lady Gaga która jednak sypała się już na wieszaku.Do tego sukienki które kupiłam w Poznaniu wczesna zimna wiosna były o 20zł droższe.
W River Island asortyment z jesieni i lata zeszłego roku to nie znaczy, że nic mi się nie podobało. Zakochałam się w szerokim pasku z blado pastelowymi kwiatami. Niestety kosztował 179zł. W RI rzeczy są dobrej jakości, ale ceny... przynajmniej ja mam problem z daniem 99zł za t-shirt wzorowany na tym z poprzedniej kolekcji Chanel, szczególnie jeśli bardzo podobny można kupić w H&M za 20zl (przeceniony z 39). Wspomnę jeszcze o beznadziejnej obsłudze w Rivierze we Wrocławskiej renomie - kila i mogiła, panie wyglądają jakby chciały kogoś zabić.
Na koniec zostawiam sobie mój ukochany h&m w którym zaczęły właśnie się przeceny. Co prawda z przeceny nie udało mi się nic  tylko bokserkę ale warto iść i pogrzebać w tych hałdach porozwalanych ciuchów bo można coś upolować.
Bilans zysków :
szara sukienka z broszką - New Look
sukienka w kwiaty -New Look
dwa wielkie over sizowe swetrzyska - New look
koronkowe lenginsy - River Island
granatowe spodnie - Zara
pasek z czymś ćwiekopodobnym - h&m
top a la chanel - h&m

Dziś byłam  z K. na shopingu i poza zmuszeniem jej żeby kupiła mi urodzinowy prezent :p zakupiłam :
torbe -worek z ćwiekami - h&m
komplet 'fikusnej bielizny" - h&m
zielone spodnie które chyba są czymś a la bryczesy - Kapphai czy jak to się kurczę pisze

i w tym miejscu chciałam jeszcze raz zaznaczyć ze nie mam problemów z zakupami. Co prawda umieram ze zgryuzoty ze nie ku-piłam szarej koronkowej sukienki w ktorej moja mam uznała ze wygladam "wulgarnie", ani platform na 14cm obcasie które były przeeeeeeeeeepiękne.

***
Mam nadzieje ze nikogo nie zanudziłam takimi zakupowymi opowieściami. Ale na coś na tym blogu być musi.
Swoją droga najlepszym elementem wczorajszego dnia był smsem od ZiW "nie za ciepło w czarnej bluzce" - człowiek jedzie do "dużego miasta" i oczywiście musi zostać przyuważony przez znajomych :)
Wrocławski dworzec prezentuje sie jak tymczasowe lotnisko i jest b.klimatycznie. Tzn jak z horroru (albo z gry Syberia<3) . Zobaczcie sami : 
***
Trochę jestem zmęczona bo prawie do 24 siedziałam nad Prawem gospodarczym, które wychodzi mi bokiem i na które końcem końców prawie nic się nie nauczyłam. Stał się jednak cud i kolega z grupy - Mateusz  wylosował pytania na które udało mi się wyskrobać dość dużo - i nie ma znaczenia ze pisałam b.dużymi literami..
***
Dziś są moje studenckie urodziny. 
Z tej okazji pan z biedronki dał mi 9 piw, tzn policzył tylko za jedno :) Z tego miejsca chciałabym go pozdrowić bardzo serdecznie bo będzie sponsorem lodów w galerii (i tu mi się przypomina ze k. nie oddała mi za pomidora!) Idziemy (tj ja, kochana JG, ciągle mila K i irytujący MZ) do kina na Seks w wielkim mieście 2. Ach. szkoda,że nie mam fajnych ubrań żeby odwalić się jak 'typowa' mieszkanka' NYC. :P

wtorek, 15 czerwca 2010

88. La Dolce Vita

Centralnie zrobię sobie "pazurki żelusiowe", zafarbuje włosy na blond i zamknę się na dobę w solarium ale niech to się wszystko już na prawdę 'unormuje'.
Albo mam lepszy pomysł : na lotnisku we Wro złapie pierwszy lepszy samolot do Rzymu i będę całe dnie szwendała się po mieście a kulminacyjnym punktem dnia będzie picie wina z bezdomnymi polskiego pochodzenia okupującymi Campo Di Fiori. Oddałabym wszystko za to oślepiające słońce, przepełnione życiem powietrze i wodę pitą wprost z fontann.  W tym temacie zawsze studziłam pragnienie mojej mamy by żyć w wiecznym mieście ale teraz ja na prawdę tęsknie za nim. Najpiękniejszych 72 dni w moim życiu.
Popromuję Tomka, który promocji nie potrzebuje http://spox-spoi.blog.onet.pl

edit: tak, tak jesteś "światełkiem życia w kosmicznej czarnej dziurze jaką jest moje życie" - czytasz ? to się odpierdol:)) 

poniedziałek, 14 czerwca 2010

87. Nie wiem nic

Jutro oficjalnie zacznę sesje. Egzaminem na który praktycznie nic nie umiem. Ale to będzie test - wiec może się uda. A zresztą ... na prawdę jakoś mnie to nie rusza.
"Mam ochotę tańczyć albo patrzeć jak to robisz ty"
Sobotni nastrój trwa. Mam ochotę robić głupoty, nie zastanawiać się nad konsekwencjami. Byłam grzeczna, jeśli o to chodzi ale... no dobrze, może to nie wpisuje się w znaczenie słowa 'grzeczna' ale jednak mam jakieś hamulce. A szkoda. 
"Nic nie znaczy to, że mówię ci te słodkie głupstwa"
 Kiedy już mam na końcu języka stwierdzenie, że znam się trochę na ludziach - oni zaskakują mnie swoimi, bądź co bądź, autodestrukcyjnym zachowaniami. Jakieś to wszystko robi się wulgarne - wiem, pieprzenie, a przecież nic się nie stało, słowo "mogło" jest w tym przypadku słowem kluczem.
"I zanim zacznie mówić coś, że chce mnie dzień w dzień
Chcę upić się i zgubić ją i zgubić sens"

Pezet "Halo" 

edit : to jest boskie xD 
Relacje między IDEALNĄ PARĄ jednak nie uległy poprawie. 
W takich chwilach wszyscy jesteśmy ich największymi fanami, trzymamy kciuki i nie udzielamy głupich rad.


ps. gdyby ktoś jednak takie miał : śmiało mówić/pisać mi o tym
ps2. czuje się jak ich rzecznik prasowy
ps3 czy oni nie są jak BranJelina ? Magżej ? Błada ?  doobra.

***

sobota, 12 czerwca 2010

86. There must be something in the water

...jeszcze tylko napisze posta, posprzątam, wypije zimną zieloną herbatę, obejrzę trzy odcinki Glee i biorę się za naukę , bo siedząc nad notatkami z Prywatnego prawa gospodarczego zaczynam padać w lekką panikę. No dobra sam egzamin mnie nie przeraża - nawet wyniki nie, właściwie to chyba zbyt płytkie żeby o tym pisać ale .. OMG! nie mam się w co ubrać ! Poza tym mam dylemat : czy na egzamin wypada przyjść z gołymi nogami, w sensie, że bez rajstop? Czy biała koszula to konieczność? Czy mogę ubrać te hiszpańskie  błękitne open toe na 12centymetrowej szpilce? Czy buty nie powinny być czarne? A przynajmniej w jakiś stonowanych kolorach? Czy nie przesadzam w drugą stronę? Hm...

Wczoraj spędziłam przeurocze popołudnie pijąc zimną herbatę z dżentelmenami z sąsiedztwa. Gawędziliśmy o pogodzie i podgryzaliśmy herbatniki. No dobra - żłopałam z nimi  piwsko i dzieliliśmy się spostrzeżeniami z kategorii relacji damsko-męskich. Czułam się jak dziennikarka z Cosmo słuchająca "czego pragną faceci" i "jak zapewnić im szczęście". Po 2 piwie doszłam do wniosku - to dziwne, że rozmawiają ze mną o takich sprawach, ale kiedy oni skończyli swoją czwartą czy piątą puszkę (nie będe im wyliczać) i  zaczęli swoje standardowe żarty uspokoiłam się. Wiem, że to jakaś proforma ale mimo wszystko teksty : "weź jeszcze jedno - będziesz łatwiejsza" robią wrażenie na dziewczynach takich jak ja.
Czego  zatem  pragną faceci ? Banały : ładnej buzi, fajnych piersi, dobrego tyłka, miłej osobowości  i bezgranicznej miłości opartej na równie bezgranicznym oddaniu. Chcą być rozpieszczani, komplementowani i uwielbiani. Interesuje ich wnętrze dziewczyny, ale przede wszystkim jej walory zewnętrzne. Przypadkowy seks? Proszę bardzo, ale raczej z osobą z którą nigdy więcej się nie spotkają. Cała piątka jak jeden mąż nosi prezerwatywy w portfelu, chociaż większość była przeterminowana. Ale jak kto podsumował pan J: bezpieczeństwo bezpieczeństwem,ale to ryzyko narzuca tępo zabawy.
Swoja drogą : zastanawia mnie fakt, że od kilku dni pije piwo "dzień w dzień" a ja go nawet nie lubię. I nie smakuje mi. I pić mi się po nim chce. Popadam w alkoholizm - który się dziś prawdopodobnie jeszcze bardziej pogłębi bo ... jeśli ktoś nie słyszał Kamil wrócił ze Szczecina z torba pełną PeLenów , czy jak to tam teraz się mówi.

Rano - tj o poranku - odbyłam z mamą rozmowę na temat solarium. Pani babcia twierdzi, że jestem chorobliwie blada i wysyła mnie, przynajmniej raz dziennie do solarium. Dla niej najlepszym rozwiązaniem byłoby gdybym siedziała całą dobę na słońcu w celu uzyskania idealnej opalenizny i/lube doznała trwałego uszkodzenia mózgu w wyniku udaru słonecznego (a tu przypomina mi się fragm. z zwiastuna Seksu w wielkim mieście kiedy Samantha wyjękuje ze ma chyba udar słoneczny , a Carry głosem mówiącym -tępa jesteś odpowiada jej : że to dobry znak bo  oznacza, że żyje.) Wracając do głównej myśli - moja mama opowiadała mi o swoich koleżankach które chodzą 3 razy (!!) w tygodniu (!!) na 10 min (!!!) do solarium.
3 x 10 x1zł x 4 = 120zł
plus paliwo na dojazd, opłata za parkometr, i czas który jest przecież bezcenny. Takie kobiety powinny zastanowić się nad kupnem swojego łóżka : dla siebie i swoich rządnych pomarańczowej opalenizny koleżanek. Czaicie : oglądacie nowe mieszkanie, pani domu  oprowadza was i mówi : o tu jest salon, balkon, plazma, przy łóżku stoi moje NOWE ŁÓŻKO DO OPALANIA, które kupił mi mąż w 3 rocznice naszego ślubu. To taka alternatywa dla fanów trumien, sprawdziłoby sie w nowoczesnym futurystycznym wnętrzy. Widzę to.

piątek, 11 czerwca 2010

W moim świecie - Pezet
"Nie chodzi mi o to czy się ze mną prześpisz
Może też nie możesz zasnąć, proszę cię, uśmiechnij się
Może też stajesz do walki, ale upadasz na deski
Może czujesz to co ja i za czymś tęsknisz
Wszystkie myśli, uczucia, których nie masz gdzie pomieścić
I nie możesz znieść ich, masz dosyć substytutów(...)

I należysz do mnie, choć to nie kwestia posiadania(...)

Spotykam ciebie znów, patrzysz na mnie i widzisz, że
Czuję to co ty albo któreś z nas się myli
Palę papierosa i patrzę w twoje oczy
Myśląc, że to piekło w mojej głowie nigdy się nie skończy
W moim innym świecie planujemy przyszłość
Ale teraz nie ma cię, chyba właśnie wyszłaś  "

czwartek, 10 czerwca 2010

Jako ,że idealna para znów jest IDEALNĄ PARĄ,
i chociaż ciesze się BARDZO BARDZO z tego powodu to po prostu musiałam pomyśleć o tym, że zamieniłam  Pana IDEALNEGO na ... nie wiadomo co.

Zrobienie jakieś głupoty wydaje się najlepszym rozwiązaniem.

85. Don't trust your mind

Ogłoszenia duszpasterskie :
http://szerlok.pl/nakarm_psa  pewnie klikacie w pajacyka,   habitat, polskie serce, czy też okruszka 
dlatego też, teraz możecie zrobić mi wielką przyjemność (i sobie też), wejść na stronę, wybrać psa i zasponsorować mu całkiem za darmo paczkę żywieniową:) Akcja trwa tylko do 28 czerwca !! 

Spot wyborczy : 
Autorka bloga nie odpowiada na treści zawarte w spocie, ani za ich walory estetyczne czy też techniczne. Znalazłam- to się podzieliłam 



***
Czuje się jak drugoplanowa bohaterka karaibsko-jugosłowniańsko-japońskiej telenoweli. Wiecie zapełniam fabularną lukę w momentach gdy główni bohaterowie zajęci sa kontemplowaniem swojego szczęścia razem, a dobry los już szykuje na nich : nieślubne dzieci, tajemniczych kochanków, i egipskie klęski. W sumie nie ma co narzekać bo zwroty akcji w moim życiu są dość nudne i właściwie nic nie zmieniają. 
Do zastanowienia jest fakt jak ja traktuje swoich kolegów skoro muszę dostawać opiepsz za nie wiadomo za co na gg. 
Muszę , po prostu muszę to napisać : rozumiem ,ze może mi się oberwać za to co zrobiłam/powiedziałam ale żeby dostawać reprymendę za rzeczy których nie zrobiłam, tylko dla tego, że mogło wyglądać ze chce je zrobić. Idiotycznie to brzmi ,ale nie chce wchodzić w mroczne szczegóły. Chyba napisze `(razem z S) książkę "Mężczyźni pragną bardziej" bo tak to wygląda.

***
A tak z innej beczki : im jest się dla kogoś milszym tym większe prawdopodobieństwo, że wejdzie ci na głowę :) Wniosek : należy byc nie miłym, wrednym, cynicznym potworem rozstawiającym ludzi po katach :)
***
Chodzi za mną tekst Kabaretu Neo-nówka : 
- Bogu co z nami będzie kiedy znajdziemy się na zakręcie ?
Będę szczera ... prawdopodobnie praliny Lind są w stanie załatwić każdą sprawę. Szczególnie tą damko-męską.

***
Śniło mi się Lazurowe wybrzeże.

wtorek, 8 czerwca 2010

84. Powiedz mi, że...

Od półgodziny patrze na TO i płacze. Dobrze, że znalazłam w biurku chusteczki.

***
Wielkie odliczanie : 1 wpis, trzy egzaminy i wakacje. 
Tzn. praktyki i wakacje. A wcześniej zakupy we W. albo w P. które obiecuje sobie od zimy. Ogólnie nudy, powinnam się uczyć, powinnam być miła dla babci, nie powinnam przeklinać, powinnam się mobilizować, nie powinnam molestować S na gg. W planach na weekend leżenie na trawie i patrzenie w chmury. Uprasza się o nie wyciąganie mnie na żadne grile i tego typu imprezy. 
A jakby kogoś to interesowało : całkowity brak moralniaka. Chyba powinnam to robić częściej. 

I od dwóch tyg. wszędzie tacham ze sobą aparat. Nie zrobiłam żadnego zdjęcia.

Jestem na granicy muzyki emocjonalnej i rozrywkowej. Dołuje się albo mam ochotę przetańczyć cała noc. Tęsknie. I zapominam. Takie głupoty.

***
Nawiązując do wpisu - 79 -  dziewictwo (jak w pierwszej wersji postu) okazało się rzekome. Nudy i pokemony. 

***
Poczyniłam pewne obserwacje. Z jednej strony patrzenie na osobę beznadziejnie zakochana jest przykre, z drugiej jednak jest w tym coś uroczego (chociaż dla mnie wszystko jest urocze)  Dowcip jest raz śmieszny, raz złośliwy, raz dający nadzieje, a raz nudny. 

****
Firma. JP na 100%.
A chciałam wysłać tylko Lady Finger smsa, żeby zrobiła mi zimną zielona herbatę.
***
Jest! Jest!
Nie wiem dlaczego ale na ten teledysk czekałam z wielką niecierpliwością i ...
Zmiotło mnie. Łowcy androidów, nazistowskie Niemiecy, Grace Jones i filmy dla dorosłych.  Połączenie wybuchowe : lat 80 i nowoczesność. Gaga - zjawiskowa. Po prostu nie mogę ... 

sobota, 5 czerwca 2010

84. Globalna wioska

- Tajlandia odpada PS. tam jedzie a on mnie denerwuje ...
- Nie rób mi tego!
- To moze gdzieś idziej ?
- Chiny ?
- Za Chiny to miałabym samochód ! A słuchaj myślałaś o Rodos ?
- Odpada. Tam jedzie lekarz z odzdziału mojej mamy, moje koleżanki  i moja ciotka. Czaisz cały Żagań i pół Gorzowa !
- No ok.To gdzie indziej ?Paryż ?
- Opada - tam będzie moja QuZyNka
- Egipt ?
- Mój ojciec.
- Turcja ?
- P.
- To gdzie indziej ?
- No nie wiem ... może Szwecja ?
- O dobrze ,że mi przypomniałaś bo widziałam szwecki film ...
- I co ? Ładnie tam prawda ?
- I tam matka i syn pojechali na Malte ....
- Ej ale podobała Ci się Szwecja ?
- Daj spokój oni mieszkali w jakimś blokowisku!
- To nie było żadne blokowisko to było BLOKOWISKO Z IKEI !
- Szwecja odpada. Mi jest ciągle zmino. Chodzi o to, że na malcie oni pojechali do V i tam dali im jedno łóżko i syn zrobił awanturę bo czytał książkę w którym syn nie miał partnerki i rzucił się w objęcia własnej matki w celu zaspokojenia własnego popędu bo w hotelu dostali jedno łóżko.
- Normalne to nie było..
- Ale słuchaj ... w V. był Chopin ! Nasz Chopin i George Sand ! I zatrzymali się w zakonie.
- Super pojechać i złapać gruźlice. Poza tym jak oni mogli się zatrzymac w zakonie skoro nie byli małżeństwem ?
- Chyba skłamali w tej sprawie.
- Tak albo to o nich była ta książka co czytał ją ten facet w filmie.

83. Zero odpowiedzialności

Jako, że dostałam kilka sms'ów na ten sam temat napisze to tu : tak, wiem co zrobiłam wczoraj i właściwie jestem z tego dumna, a przynajmniej na razie mnie to bawi.
A tak na marginesie kogo jak kogo , ale siebie w roli fam fatale bym nie widziała a tu trochę alkoholu i bez szczelnego zachowania i można wszystko.

A wczoraj było epicko. Chciałam to napisać zaraz po powrocie do domu, ale między włączeniem komputera, a jego wyłączeniem zapomniałam o tym.
Tak w ogóle nie przepadam na grillami : trzeba ubrać się praktycznie, jest się zmuszanym do jedzenia mięsa niewiadomego pochodzenia, człowiek śmierdzi dymem, a na dodatek ten odór piwska (jak to mówi moja babcia) ale było świetne. Pewnie głównie ze względu na "poncz" czy co to było o smaku syropu na kaszel. Brr... wzdryga mnie na samą myśl.

czwartek, 3 czerwca 2010

82. Buro vs buraki cukrowe

Po pochmurnym poranku mamy względnie ładne popołudnie, więc epicko boli mnie głowa i nic nie jest w stanie tego pulstująco-kłującego potwora pokonać.
W ogóle jestem dziś w płaczliwym nastroju pogorszonym przez Panią Babcie, która zniechęciła* mnie do wszystkiego. A na dokładkę  ZiW wybrała chorobę zamiast lizania lodów ze mną, co w sumie mogę jej wybaczyć.
***
W kwestii "Dnia dziecka" który wypadł w tym roku 1 czerwca w dzień dziecka - zgroza. Moja mama o nim zapomniała - co zaowocuje trochę większym "małym prezencikiem", niż gdyby o nim pamiętała, a kolega R w ramach uroczystych obchodów zaproponował, żebym sprawiła mu "lanie na kolanie" - co przyznam trochę mnie rozbawiło.
***
Próbowałam robić sobie wróżbę z "google". Wpisałam wyrażenie "Ola lubi..." i wyszło mi wielce mówiące hasło "Ola lubi pokazywać biust". Ekstra.
Dno i kormorany.

*przez najdłuższe w życiu 10 s zastanawiałam się jak zastąpić słów "zdemotywować" -przerażajace