sobota, 5 czerwca 2010

83. Zero odpowiedzialności

Jako, że dostałam kilka sms'ów na ten sam temat napisze to tu : tak, wiem co zrobiłam wczoraj i właściwie jestem z tego dumna, a przynajmniej na razie mnie to bawi.
A tak na marginesie kogo jak kogo , ale siebie w roli fam fatale bym nie widziała a tu trochę alkoholu i bez szczelnego zachowania i można wszystko.

A wczoraj było epicko. Chciałam to napisać zaraz po powrocie do domu, ale między włączeniem komputera, a jego wyłączeniem zapomniałam o tym.
Tak w ogóle nie przepadam na grillami : trzeba ubrać się praktycznie, jest się zmuszanym do jedzenia mięsa niewiadomego pochodzenia, człowiek śmierdzi dymem, a na dodatek ten odór piwska (jak to mówi moja babcia) ale było świetne. Pewnie głównie ze względu na "poncz" czy co to było o smaku syropu na kaszel. Brr... wzdryga mnie na samą myśl.