czwartek, 24 maja 2012

festiwal łabędziej piosenki

Wielce szanowna pani Żałosna i Zakłamana, czyli moi od pewnego czasu żyje jakby każdy jej dzień był sobotą. Kawka i sprawdzenie poczty co rano, pyszne śniadano (drogie dzieci opakowanie serka wiejskiego dzielimy na cztery) i od czasu do czasu pofatygowanie się na zajęcia.
Albo pogoda rozpieszcza, albo pada, ale w gruncie rzeczy to nie ma znaczenia. Czyta się kolejnego Kinga i powtarza sobie, że będzie dobrze. Szalone imprezy odchodzą do lamusa i właściwie czas dzieli się na przed i po nic nie robieniu.
Półnadzy robotnicy pląsają po pokojach i coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu jaka to cudowna ja jestem. Żywie się jadem i hipokryzją i tłumacze własne wizje jako puste poglądy.
Żałuje tylko ze nie mogę być bardziej blondi i zazdrosna. I trochę tego, że nie potrafie być też crazy. I, że w gruncie rzeczy chce być dobra, i końcem końców zawsze wymiękam przed zrobieniem czegoś bardzo złego.
Nie czytam cudzej poczty i cudzych pamiętników i nie kłamie, że kogoś nie lubie albo lubie. Bo jak masło jest maślane tak samo jak lubie to lubie.
Ostatnio troche mi smutno i brak mi tego czego już nie ma. Kogo. Mój, jego, jej wybór. Zresztą otworzenie się na dorosłośc wymaga kompromisów. Bywa ze tęsknie za bajką która mi się nei przytrafiła i za czymś co mnie nigdy nie spotkało.

Z radosnych rzeczy, w przerwie między rzucaniem się w tłum pod sceną, piciem piwa i zapijania go wódką czuje te małe pęcherzyki radości. Tak na prawdę zawsze liczą sie tylko momenty.




A tak wgl :
* Noc Muzeów w Opolu zorganizowana genialnie!
* status stanu cywilnego - w przebudowie
* Piastonalia - w toku

*... a chłopaków to ja podrywam na gwiazdę rocka :D (chociaż były i propozycje wystąpienia w chórkach u "przyszłej gwiazdy youtube" - kocham Opole - prawdziwa stolica polskiej piosenki, dobrze trafiłam)

wtorek, 28 lutego 2012


Słodko.
Wchodzę ze SWOJEGO netbooka na stronę logowania poczty WP a tam CZYJŚ login.
Uwielbiam takie sytuacje kiedy wychodzi ludzki idiotyzm i brak wstydu w kwestii korzystania z cudzej własności bez pozwolenia. Jak to mówi moja babcia NIE TWOJE, nie ruszaj, ale niektórzy to tak już chyba mają bo przecież skoro nie stać ich na wiele rzeczy   to maja do wyboru tylko to albo duszenie się własa zazdrością,

Szkoda tylko ze takie zachowanie związane jest z głupotą. Usuniecie historii, a póżniej ciasteczek.. tak to sie robi drogie dziewczynki..i chłopcy.

Ale nie można trzymać urazy zbyt długo, w końcu posiadanie hasła do czyjegoś konta jest jakaś rekompensatą.

niedziela, 26 lutego 2012

"W postanowieniach noworocznych najgorsze
jest to, że należy się ich trzymać cały rok"

Nie mogłam się zabrać za pisanie bloga bo ostatnio mam problem ze zorientowaniem się na jakiej planecie jestem, nie mówiąc już o tym, ze nie byłam w stanie ogarnąć tego -co u mnie nowego- i napisać tu coś sensowego. 
Rozwieje od razu wasze nadzieje - nic sensownego nie będzie ^.^

Postanowienia noworoczne leżą. Tzn nie wszystkie :bo sesje roz^%&  w pierwszych podejściach, poszalałam na wyprzedażach i ograniczyłam zakup gazet.  Ale poza tym ... marnie. Nie pisze bloga, nie mam jeszcze każdych planów dotyczących Pragi, o poszukiwaniach czytnika ebooków nawet nie wspomnę. No i najważniejsze zadaje się z najbardziej porąbanym facetem na świecie (Ziemi:D) który planuje Walentynki w marcu. Nic dodać nic ująć. 

Dziś miałam świetny humor, ale ...dobra pieprze to. Mam dziś dobry humor.
Ostatnio faktycznie jest mi czami gorzej, bo mam wrażenie, ze dla wielu osób jestem jakims problemem, ale .. pieprze to. Zawsze sa ludzie którzy mnie kochaja :D z którymi mogę śmiać się cała noc, z którzy rankiem po imprezie zrobia tosty i powiedzą coś miłego o tym jak wygladam. Nie wiem czy to kwestia zazdrości, problemów emocjonalnych i takich tam - ale czasami mam mam ochotę roześmiać się pewnym ludzią prosto w twarz, i wytknąć im to jak bardzo są w tym... żałośni. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że czasami po prostu orientuje się, że oni dla mnie nic nie znaczą. Zabawne uczucie hihih
Ujmę to tak : porządki wśród znajomych/przyjaciół trwają :D




sobota, 7 stycznia 2012

Nie jestem czarnym wdowcem

  
Gdybym była starsza - brałabym. 
Jara mnie ten sweter i ten gar pełen kociąt. 
Swoją drogą :Regionalna bije "Fakt" na głowe.

sobota, 31 grudnia 2011







I dotarliśmy do ostatniego dnia roku :)
Właściwie, skoro w 2012 jest planowany koniec świata to już taki ostatni 31 grudnia w naszym życiu. W sumie czuje się źle żartując w ten sposób, bo faktycznie za rok może kogoś miedzy nami zabraknąc.Mimo to czujcie sie zaproszeni 12.12.2012 na moje imieniny\, bo skoro data jest tak wyjątkowa już zaczynam planować wielką imprezę. Bez prezentów proszę się nie pokazywać.
W zeszłym roku nie było postanowień i było całkiem nieźle. Właściwie nie wiem czy coś bym zmieniła : kupiłam samochód, obcięłam grzywkę :D, pozamykałam pewne etap mojego życia, skończyłam studia licencjackie, obroniłam się, dostałam się na UO, dalej bff-uje się ze ZiW i z P -choć momentami było cieżko :D JG wreszcie zrozumiała ze z nami koniec, poznałam w ciągu ostatniego półrocza kilka wspaniałych osób, właściwie nie mam o czym już marzyć, bo wszystko (odpukać) układa się na prawdę rewelacyjnie.
Myślałam o "postanowieniach noworoczych", ale raczej zdecyduje się na listę rzeczy do zrobienia.

po 1. mam przed sobą sesje do zaliczenia
po 2. muszę przepuścić całą "wolną" kasę na wyprzedażach
po 3. pojechać do Pragi
po 4. poćwiczyć parkowanie tyłem ;)
po 5. spotykac się min raz na 2 m-ce ze ZiW ;)
po 6. chodzić do kina również na ambitne filmy (w tym polskie !)
po 7. nie przejmować się opinią innych, w ogóle nie przejmować się innymi
po 8. jeść wiecej warzyw, pić mniej kawy
po 9. nie upijać się przy byle okazji
po 10. nie zadawać się z popapranymi facetami
po 11. nie wydawać kasy na czasopisma, które tylko przeglądam, książki które mnie nie interesują i kosmetyki których nie potrzebuje
po 12. kupić czytnik ebooków
po 13. być miłą, w dalszym ciągu mało marudzić :]
po 14. pisać bloga

O LA BOGA :-)
SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU :*

wtorek, 27 grudnia 2011

Szczęśliwego Chanuka! Wesołych Świat! 
Czasowo jestem trochę w plecy ,ale mam nadzieje że moje jak zwykle pogodne życzenia świąteczne dotarły do wszystkich i że tegoroczne święta były wyjątkowo ciepłe i radosne. I że nie jesteście tak rozczarowani prezentami jak ja :P
 Wgl to jestem chora marudna i czeka mnie TRZECI z kolei sylwester podczas którego nie zaleje się. Nic tylko pociąć się czekoladowym mikołajem (który jest ohydny!). W kwestii marudzenia bije wszelkie rekordy ostatnimi czasy bo nic mi nie pasuje, nic mi się nie chce, nic nie robię itd wiec proszę o wyrozumiałość. Skończę brać leki i znów będę sobą.

Życie w O. ma jak zwykle swoje plusy i minusy i procenty. 
Ostatnio, jak na Święta Trójce, sporo pijemy, pewnie dlatego, że T. i jego czapka (słodka, z dwoma pomponikami! nic dziwnego ze rwie na nią dziewczyny) wziął (wzięli) nas pod swoje skrzydła i wprowadzili w mroczny świat nastolatków z politechniki. Plusem tego stanu rzeczy jest nagły przyrost gadżetów u nas w mieszkaniu. Im można wynieść dosłownie wszystko : od sera pleśniowego (pana policjanta) zaczynając. Chociaż my gąbki do mycia nie wzięłyśmy. Czaje się osobiście na ciężarki, żeby później móc się kłócić "kiedy to było" i wysnuwać argumenty ze akurat wtedy robiłam "plecy";) chociaż Król Julian powiedział, że co jak co ale tego nie mogę wziaść bo tą są "oryginalne ciężarki reeboka"- każda wymówka jest dobra. 
A a propos Juliana to dostałam smsa z pogróżkami, że albo zrobię z niego gwiazdę mojego bloga (BloGa$kAaaaA) albo znów spróbuje mnie (cytuje) " zabić  zabierając na spacery w zimne dni". Ale trzeba mu wybaczyć bo" jest gejem w pokoju (albo ma geja w pokoju- rozumiecie, nic nie jest pewne) i przez to ma skrzywioną psychikę" :)

No... aż zapomniałam o czym jeszcze miałam napisać :D
aah tak widziałam PIASKA na żywo, osiągnęłam tym samym nirwanę i jestem gotowa na koniec świata  w końcu to już nie cały rok ! :)

sobota, 3 grudnia 2011

Truskawkowelove

Gdzieś pomiedzy jednym zdaniem a drugim wyobrażam sobie jakie lubi kobiety. Słodkie, eteryczne, niewinne. Jestem ich antyteza. 
Ale w tym przypadku dbam o pozory.
Gdzieś pomiędzy jednym uderzeniem serca a drugim wszystko jest takie proste, choć pewnie na dłuższa metę nie ma znaczenia.
Rozpad, degeneracja, niebyt.
Smiem twierdzić ze chyba udało mi się zakochac;)

--------------

W teatrze kukielek pijemy wódkę z kieliszkow i zagryzamy ja grzecznisciami. Płyną dni. Poranki bez znaczenia, w pudelku z ukladanka zaczyna brakować elementów ...
bo obrazek jest już prawie gotów. Wszystko pasuje, znajduje swoje miejsce (oby na zawsze). Jeszcze tylko kilka ruchów, aż boje się o nie prosić a będzie idealnie.

Organizujemy imprezę,
K umawia się z hydraulikami,
JG robi sobie kolejna wieże babel z kanapek, albo schabochleboburgera - w zależności co jej bardziej pasuje.

Nudy 
Do których można się tylko uśmiechnąć. Mieszam sałatkę ze szpinaku i pomarańczy, tworzymy gabinet cieni każdego jury w telewizji, godzinamy rozmawiamy o facetach.

Odwiedza nas gabinet barwnych postaci, świat kręci się ...a paplanina trwa nadal. Walka Pudziana, rozmazane plamy wydarzeń.

Oglądam nowego Almadowara, czytam tysieczna w miesiącu stronę kolejnej książki, tluczemy się z JG do wro i rzucamy się w objęcia naszych bff.

Kiedy ZiW przestaje udawać ze mnie nie poznaje zaczynamy krecic  się po rynku, prowadząc (nie)grzeczne rozmowy o bananach w czekoladzie sprzedawanych na kiermaszu. I uciekamu przed idiotycznymi rozmowami z przypadkowymi ludzmi i wysmiewamy się z calujacych się par i... 
jak zwykle knujemy jak przejąć władze nad światem;)

-------------
Pisze kolejnego maila.
Po raz kolejny czytam słowa napisane przez W.  i nie mogę przestać się usmiechac. Mam wrażenie ze w świecie pełnym różnorodności znalazłam kogoś podobnego do mnie - może nie do obecnej ale sprzed kilkunastu miesięcy ...
Dziwne uczucie - ale dobre.

Na prawdę nie wiem czy komuś uda się zabrać mi to wszystko...   

wtorek, 22 listopada 2011

Dawno mnie tu nie było. Zastanawiam się czy aby tak wiele się zmieniło czy jednak w kółko przezywam ta sama historie i czy aby wszystko się nie zapetla i znowu zmierza ku katastrofie.
Jestem trochę znudzona swoim i innym zachowaniem. Zblazowane postawy, ciekawość zaspokajana domyslami, wzajemne wymowki - tylko ze świat już dawno przestał się kręcić w okól nas.
Pewne rzeczy chciałabym wyjaśnić, a przynajmniej zamknąć, zostawić za sobą i iść dalej. Pewne chciałabym naprawić chociaż jestem realistka. A inne mam po prostu ochotę podpalic a ich popioly zakopać 5 metrów ppd ziemia bo nie mam siły. Gdzieś zabrakło mi tchu. 

Zastanawiam się dlaczego nie czuje swojej winny tam gdzie powinnam ja czuć i odwrotnie. Dlaczego tocze rozmowy które nic mi nie dają, dlaczego tkwie w miejscu które nie daje mi szczęścia. A przynajmniej nie takiego na jakie zasługuje.

Patrzę na pozory innych; nieczyste świętości, utracone miłości zadowalanie się marnym minimum w momencie gdy można wiecej. I kłamstwa o tym jak wszyscy są bardzo nowoczesni, wyzwoleni. Jak wszyscy potrafią się zdystansowac, a jednocześnie liczyć ze ta druga strona się zaangazuje.

Wyrobilam sobie pewna markę, prawda? Niczego nie oczekuje niczego nie daje - układ jest przerazajaco jasny i nikt nigdy nie ma do nikogo pretenscji- żyje i staram się nikogo celowo nie skrzywdzic, szczególnie pozorami i forma grzecznisciawa "kocham Cie".

Robię się coraz bardziej dziwna- przynajmniej w oczach innych, czasami czuje się zbedna ,czasami zbyt potrzebna, czasami brakuje mi choć pozorów szczerości. Szczerość polega w głównej mierze na mowieniu słów których nie chcemy usłyszeć. Wole moja szczerość - ta która daje w miarę logiczne odpowiedz a nie nie jest tylko pociskiem który niepotrzebnie rani.

Słucham przyjemnej muzyki, próbuje się zakochac, chodzę na zakupy, jem dobre rzeczy, staram się otworzyć na ludzi nie tylko w momentach gdy wypijam o jeden kieliszek za dużo, jestem miła, robię bezcelowe pierwsze kroki i w jakiś sposób jestem zadowolona z tego jak postępuje - bo czuje słuszność moich decyzji nawet w momentach w których nie wiem co zrobić ;)
 

sobota, 24 września 2011

132. alcohol free

Czuje się strasznie sponiewierana bo wczorajszym, i obrzydliwej ilości alkoholu ( niestety mam nowy ulubiony alkohol) wiec to najlepsza okazja, żeby snuć tu jakieś bajki - w które można wierzyć lub nie - odnosnie tego, że .. nie piłam przez ostatnie 47 dni (tzn do wczoraj, i nie licząc łyka malinowego piwa z Biedronki gdzieś na początku września - co nie zmienia, faktu ,ze przeżyłam miesiąc zgodnie z katolickim hasłem " Sierpień miesiącem bez alkoholu".
Właściwie nie wiem jaki to miało sens, ale był to dość ciekawy eksperyment socjologiczny. Zazwyczaj wszyscy w okół mnie są tak pijani, ze nie zauważają, że ja tym razem nie jestem, ale czasami zdarzają się wyjątki, przez co odbyłam kilka ciekawych rozmów na temat : przewagi odurzających środków farmakologicznych, od tych pochodzenia naturalnego.
Fajnie jest nie pić bo... chciałam napisać, że człowiek bardziej panuje nad sytuacją, bo nie robi głupot, ale
przynajmniej w moim przypadku te dwie rzeczy nie idą w parze , wiec było by to zwykłe pieprzenie. Najfajniejszą rzeczą w nie piciu było mówienie " nie pije".

Nie wiem jak Wy, ale ja bez alkoholu bawie się... politycznie poprawnie było by chyba napisać - świetnie, ale to złe słowo. Nasuwa mi sie na myśl 'inaczej'. Spróbujcie sami;)


Ostatnio wszyscy czepiają się tego jak wygladam, wiec zgodnie z wypracowanym wzorcem, natychmiast zmieniam temat na mój "ulubiony". W takich przypadkach rzucam hasło "kupiłam samochód" i właściwie nikt nie chce już rozmawiać na oba tematy.
W sumie kupno samochodu to nie jest coś czym wypada się chwalić, ale czuje sie jakbym miała nowe zwierzątko i chociaż P. powiedział, cytuje " że żaden facet nie poleci na dziewczynę w czymś takim" , a ja sama tęsknie spoglądam na trzydrzwiowe Audi A3, do której pałam dziwnym uczuciem, to mam nadzieje, że bede miała jeszcze z niego wiele radości.

A propos ograniczania używek to przez 2 tyg nie piłam kawy co jest strasznym przezyciem ,którego nie polecam i wgl.. brr

***

We wrześniu mi, K. i JG przypomniało sie, że nie mamy mieszkania w Opolu. No dobra wszystkie myślałyśmy o tym wcześniej, ale zebrałyśmy sie w sobie i udało sie. Co prawda razem z K musiałyśmy przejść przez horror, z szalonym psychopatą w roli głównej ale mamy nasze gniazdko ;D z wielką luksusowa łazienką, sypialniami, salonem z wygodnym zestawem wypoczynkowym i jadalnią z hmm :) solidnym stołem. 

A teraz chwila dla PANA PSYCHOPATY ...
K. nagrała nam mieszkanie do obejrzenia, jego właściciel zaproponował, że odbierze nas swoim samochodem z dworca. Stojąc jak dwie prostytutki przy autostradzie snułyśmy wizje tego gentelmena. K wysnuła przede mną wizję kogoś w stylu doktora SZ. naszego uczelnianego McBoskiego, ja natomiast byłam przekonana,że będzie to seryjny morderca, który najpierw nas zamorduje, a póxniej zgwałci i zje nasze rozczłonkowane ciała. Pouczałam zatem drogą K, że 
a) musi coś zabrać z samochodu 
b) musi coś zostawić w nim*
tak aby nasza śmierć mogła zostać odkupiona tj opisana w regionalnej (btw. czytając ten szacowny tygodnik doszłam do wniosku, że w Ż. jest całą rzesza- nożowników, która, dźga i robi inne dziwne rzeczy swoim konkubiną, a tu babcia przynosi  mi newsa ,że jakiś facet poderżnął swojej konkubinie gardło - miejsce akcji - "koło koscioła" ) Zatem poza przebłyskiem nadziei odnośnie tego, że przyjedzie po nas lśniącym mercedesem, byłyśmy przygotowane na najgorsze.
Przyznaje przesadzam - facet okazał się dość ekscentrycznym inwalidą jeżdzącym na wóżku który zmuszał nas do zaczepiania przypadkowych ludzi i proszenia ich o pomoc ( z innej beczki, mam wrażenie, że nic nie jest przystosowane do potrzeb ludzi niepełnosprawnych , oraz kobiet z wódkami   wózkami z dziećmi) No dobra to i tak traumatyczne przeżycie bo siedziałam w otoczeniu śrubokrętów który każdy mógł mnie pozbawić życia, gotowa na śmierć w wypadku drogowym ponieważ ów pan nie stosował się do żadnych znaków drogowych (jeźdzenie po chodnikach wielkim merolem brr) Najlepsze w tym wsyztskim jest to, ze w końcu nie wynajełyśmy od niego pokoju  bo po prostu był obrzydliwy, w dodatku spali tam jacyś robotnicy (ze zgrozą i obrzydzeniem w głosie) jak w hotelu robotniczym ! 

* cenne wskazówki zapożyczone z animacji obejrzanej podczas Nocnych maratonów filmów krótkometrażowych odbywającego się w ramach Wakacyjnych przeglądów filmowych (obejrzeć klasyki z lat 50 i 60 na wielkim ekranie - bezcenne)