piątek, 18 czerwca 2010

90. Sex and the city

W legnickiej gazecie przeczytałam recenzje "Seksu w wielkim mieście 2" która była mglista i niewiele mówiąca. Tzn pamiętam z niej tylko tyle ze mężczyźni którzy się na niego wybiorą zrobią to prawdopodobnie ze swoja połówką, albo przynajmniej z 0.7. Taka gra słów. Ale film na prawdę : pozytywny, i chyba nawet płci brzydszej  by się spodobał.
Jak to mówią wybitni felietoniści - dziewczyny dały czadu, a zwłaszcza Samantha. Przebojowa, wyzwolona, kobieca dokładnie wiedząca czego chce. Do tego styliście zdecydowanie ją faworyzowali (z drugiej jednak strony co na takim ciele wyglądało by źle) przygotowując dla niej obłędne stylizacje.

Klimat filmu jest bardzo serialowy, a fabuła prosta jak kij od mopa, ale oglądało się bardzo dobrze. Przerażała mnie tylko Carry (S.J Parker) która ... powiem to : jak dla mnie wyglądała jak facet. Już nie mogę doczekać się parodii na jej temat ( i na temat filmu też)
Biała sukienka - b.b. mi się podoba. A set Samantha'y :czerwona sukienka w stylu lat 80, ultra nowoczesne naramienniki i retro fryzura i make up-cudo.
Stylizacje były świetne ale... jak dla mnie to trochę za mało. Były w kontrolowany sposób przesadzone i teatralne jak to i bywało w serialu ale raczej powielało trendy niż je dyktowało. Mimo to film trzeba obejrzeć ze względu na fenomenalne zdjęcia NYC pojawiające się w czołówce.

***
Posiedzieliśmy trochę u K i Mz. Ona była umierająca , on miał doła z powodu którego nie chciał zdradzić a Jg szalała miedzy punktami jestem blada i zamyślona a jestem totalnie pijana tym jednym piwem. Poza filmem najfajniejszym punktem obchodów moich urodzin był nocny powrót do domu podczas którego rozbierałam się prawie na oczach policji (świetnie to brzmi, a K. miała świetną minę kiedy jej to opowiadałam - szkoda,że nie zdjęłam stanika kiedy się kiedyś ze mną o to droczyła). Mz prawie udało nam się rozmawiać a nie jak jak zwykle wygłaszać nasze monologi i muszę stwierdzić ze czasami potrafi być na prawdę uroczy, że nie dziwie się K tj Lady Finger, że się w nim kocha. Jakbym miała więcej cierpliwości (tzn gdyby przestał mnie wkurzać) o poszłabym w jej ślady. Ok 2 wylądowaliśmy w mojej zapyziałem kuchni i straszyłam go moimi apokaliptycznymi  wizjami o których można przeczytać - na jego blogu o tu. .

***
Swoją drogą Mz uparcie twierdzi, że krytykuje wszystko co robi, i ogólnie go jadę - czy coś w tym stylu.(osobiście uważam ze to kolejny 'genialny' argument żebym nie mogla przeczytać jego felietonu)  A Lady Finger dziś mi to potwierdziła. Ja na prawdę w takim razie nie wiem jak radzą sobie ludzie których ja nie lubię i z lubością wytykam im błędy bo sprawia mi to ogromną satysfakcje. Z drugiej strony czasami od tych wszystkich miłych rzeczy które mówię robi mi niedobrze w widzę Krzysia Ibisza jadącego na rózowym koniu który wygląda jak Jola Rutowicz bo to całkowicie nie odpowiada mojej cyniczno - ironicznej naturze. 

***
W ogóle kocham S. za wczorajszego smsa. Był o taaaaaaaaaaaaak bardzo świetny, inteligenty i cudowny xD

***
Puki pamiętam : biorę was za świadków ze Mz obiecał wspólny shopping w Cuprum Arena jak przywiezie z Belgii kupę kasy i wróci z niej jako inny człowiek:)

8 komentarzy:

  1. co zrobiłaś ?:D no w sumie nic nowego

    OdpowiedzUsuń
  2. ej.. Ty masz urodziny w lipcu, nie ?

    OdpowiedzUsuń
  3. mz ?? K?? jg ?? Co to za jedni ?

    OdpowiedzUsuń
  4. "Krzysia Ibsza jadącego na rózowym koniu który wygląda jak Jola Rutowicz" zajebisty tekst xD

    OdpowiedzUsuń
  5. bo ty jesteś miła na swój sposób :) chociaż wiem, że nie dałabyś nikogo kogo lubisz skrzywdzić :)

    OdpowiedzUsuń
  6. kolejna amerykańska szmira dla kobiet

    OdpowiedzUsuń
  7. hAHAAH wybitny felietonista wymiękam :D okej dam CI ten felieton przeczytać :D A poza tym post zajebisty śmiałem się cały czas czytając go :D

    OdpowiedzUsuń