sobota, 12 czerwca 2010

86. There must be something in the water

...jeszcze tylko napisze posta, posprzątam, wypije zimną zieloną herbatę, obejrzę trzy odcinki Glee i biorę się za naukę , bo siedząc nad notatkami z Prywatnego prawa gospodarczego zaczynam padać w lekką panikę. No dobra sam egzamin mnie nie przeraża - nawet wyniki nie, właściwie to chyba zbyt płytkie żeby o tym pisać ale .. OMG! nie mam się w co ubrać ! Poza tym mam dylemat : czy na egzamin wypada przyjść z gołymi nogami, w sensie, że bez rajstop? Czy biała koszula to konieczność? Czy mogę ubrać te hiszpańskie  błękitne open toe na 12centymetrowej szpilce? Czy buty nie powinny być czarne? A przynajmniej w jakiś stonowanych kolorach? Czy nie przesadzam w drugą stronę? Hm...

Wczoraj spędziłam przeurocze popołudnie pijąc zimną herbatę z dżentelmenami z sąsiedztwa. Gawędziliśmy o pogodzie i podgryzaliśmy herbatniki. No dobra - żłopałam z nimi  piwsko i dzieliliśmy się spostrzeżeniami z kategorii relacji damsko-męskich. Czułam się jak dziennikarka z Cosmo słuchająca "czego pragną faceci" i "jak zapewnić im szczęście". Po 2 piwie doszłam do wniosku - to dziwne, że rozmawiają ze mną o takich sprawach, ale kiedy oni skończyli swoją czwartą czy piątą puszkę (nie będe im wyliczać) i  zaczęli swoje standardowe żarty uspokoiłam się. Wiem, że to jakaś proforma ale mimo wszystko teksty : "weź jeszcze jedno - będziesz łatwiejsza" robią wrażenie na dziewczynach takich jak ja.
Czego  zatem  pragną faceci ? Banały : ładnej buzi, fajnych piersi, dobrego tyłka, miłej osobowości  i bezgranicznej miłości opartej na równie bezgranicznym oddaniu. Chcą być rozpieszczani, komplementowani i uwielbiani. Interesuje ich wnętrze dziewczyny, ale przede wszystkim jej walory zewnętrzne. Przypadkowy seks? Proszę bardzo, ale raczej z osobą z którą nigdy więcej się nie spotkają. Cała piątka jak jeden mąż nosi prezerwatywy w portfelu, chociaż większość była przeterminowana. Ale jak kto podsumował pan J: bezpieczeństwo bezpieczeństwem,ale to ryzyko narzuca tępo zabawy.
Swoja drogą : zastanawia mnie fakt, że od kilku dni pije piwo "dzień w dzień" a ja go nawet nie lubię. I nie smakuje mi. I pić mi się po nim chce. Popadam w alkoholizm - który się dziś prawdopodobnie jeszcze bardziej pogłębi bo ... jeśli ktoś nie słyszał Kamil wrócił ze Szczecina z torba pełną PeLenów , czy jak to tam teraz się mówi.

Rano - tj o poranku - odbyłam z mamą rozmowę na temat solarium. Pani babcia twierdzi, że jestem chorobliwie blada i wysyła mnie, przynajmniej raz dziennie do solarium. Dla niej najlepszym rozwiązaniem byłoby gdybym siedziała całą dobę na słońcu w celu uzyskania idealnej opalenizny i/lube doznała trwałego uszkodzenia mózgu w wyniku udaru słonecznego (a tu przypomina mi się fragm. z zwiastuna Seksu w wielkim mieście kiedy Samantha wyjękuje ze ma chyba udar słoneczny , a Carry głosem mówiącym -tępa jesteś odpowiada jej : że to dobry znak bo  oznacza, że żyje.) Wracając do głównej myśli - moja mama opowiadała mi o swoich koleżankach które chodzą 3 razy (!!) w tygodniu (!!) na 10 min (!!!) do solarium.
3 x 10 x1zł x 4 = 120zł
plus paliwo na dojazd, opłata za parkometr, i czas który jest przecież bezcenny. Takie kobiety powinny zastanowić się nad kupnem swojego łóżka : dla siebie i swoich rządnych pomarańczowej opalenizny koleżanek. Czaicie : oglądacie nowe mieszkanie, pani domu  oprowadza was i mówi : o tu jest salon, balkon, plazma, przy łóżku stoi moje NOWE ŁÓŻKO DO OPALANIA, które kupił mi mąż w 3 rocznice naszego ślubu. To taka alternatywa dla fanów trumien, sprawdziłoby sie w nowoczesnym futurystycznym wnętrzy. Widzę to.