sobota, 29 stycznia 2011

116. Twoje oczy lubią mnie i to mnie zgubi

Ciągle zastanawiam się nad tym co myślą inni.
Nie chce nikogo skrzywdzić. I nie robię nic w tym celu. Nawet moje knucie to coś pomiędzy  żartem a prawdziwą troską. Owszem bywa ze chlapnę coś chamskiego, ale porównajcie to z tym jaka byłam dwa lata temu - teraz jestem święta. Czasami się odgryzę, ale i tak nie mówię już wszystkiego co ślina mi na język przyniesie. Bywam bezwzględnie szczera, ale tylko już bywam.
Szkoda mi ludzi. Martwią mnie ich problemy. Nie obiecuje rzeczy których nie jestem w stanie zagwarantować. Nie śpię bo myślę jak komuś pomóc. Zawsze mam czas odpisać na wiadomość i na przeanalizowanie każdego elementu problemu.
Nie mam z tego dużo. Czasami parę ciepłych słów. Czasami w ramach rewanżu mogę się wygadać. Czasami to 'czasami' mi nie wystarcza.
Ale sama jestem sobie winna. Sama wybieram ludzie którzy są , czy też nie ma ich w okół mnie. Każde moje słowo, decyzja ma konsekwencje i dlatego czasami dostaje po tyłku bez powodu. Albo z powodu który nie jest dla mnie oczywisty.

To nie marudzenie. To stwierdzenie faktów.
Przejdzie mi. Pozwolę się przerosić i znów będzie cacy. Pierdole.

***
 Z kolejnych miłych rzeczy dotarłam do lekarza : dostałam skierowanie do chirurga - z kolanem (przez które wczoraj zjebałam się ze stołu - ale to długa kompromitująca historia) oraz antybiotyk na "coś nieciekawego w płucach". Przygnębiające - a kiedyś byłam takim okazem zdrowia. 

***
Tak myśle : napisz coś pozytywnego :) bo ludzie znów CIę zlinczują za to ze piszesz takie dołujące posty :P 
Spokojnie. Jestem zła na P. i na siebie, a "zdrowotnie" i tak czuje się dość dobrze wiec nie jest tak źle. 
W dodatku K. bedzie mieszkała z totalnie seksownym hydraulikiem 
(Tak patrze na niego : boż na prawdę nie wiem na na lecą niektóre kobiety. Ale mówię to oczywiście z czystej zawiści bo nigdy nie wyrwę takiego ciacha itd.). 
Więc to będzie tak : K. będzie miała go na co dzień. Taka podręczna seks- zabawka. ;)
Ja z JG ustalimy sobie jakieś grafik odwiedzin  a Mz będzie musiał pożegnać się z miejscem w "naszej paczce" (nie wiem dlaczego ale kiedy mi wczoraj napisał o swoich obawach wprost usłyszałam motyw przewodni z Jeziora Marzeń). 

***
Uwielbiam horoskopy z Joya bardzo mi poprawiają humor. Miłość: " w lutym najdziesz się pod wpływem Wenus która sprawi ze będziesz podobać się wielu facetom" - znowu zaczęli mnie wyrywać Panowi Żule, plus 5 do dobrego samopoczucia i nawet fakt ze K. powiedziała, że "ludzie nie gapią się na nas tylko NA MNIE" nie zepsuł mi humoru. No i wiadomo, że zdanie z horoskopu jest zdobne z przepowiednią Wróżbity MZ, nic tylko czekać na tego ksieciunia z bajki :D Praca : "W tym miesiącu czeka na ciebie mnóstwo obowiązków - z pewnością poradzisz sobie ze wszystkimi" wiadomo tak bardzo chciałabym zaliczyć Pana K-a w pierwszym terminie ale to raczej mało możliwe ;/  Chociaż z wykresu wynika ze 8 lutego czekają mnie : "gorące chwile i chwile rozkoszy" :D 
Rozwaliła mnie wskazówka Joya : 
Nie flirtuj w gronie przyjaciół, bo czekają Cię kłótnie i rozczarowania.

***
kiedyś, przez moment też mi się tak wydawało, 
teraz bardziej wierze w twoje oczy mówią nie. Niestety. och..życie. 

***
WIem o czym miałam napisać ! 
Zakochałam się. Nad sałatą, w Teskco, w panie z magnetycznymi niebieskimi oczami wyrywającym mnie na reklamówkę.  Na prawdę był cholernie, przystojny i miły. I jakieś 15 lat starszy. Ech. się rozmarzyłam :)) Jg ma szczęście ze ja boje się starszych facetów, bo wczoraj zawarłam z nią umowę, że jeżeli ja znajdę sobie kogoś to i ona też :D - nie darowałabym jej. 
W ogóle dobrze, ze ta umowa nie działa w obie strony bo jestem świecie przekonana , że już niedługo będzie szczęśliwa dziewczyną pewnego słodkiego faceta;) wiec ja nie "muszę" nic :P


niedziela, 23 stycznia 2011

115. Black Swan

Dobra,
skasowała mi się lista blogów które obserwuje! Aż mi się niedobrze zrobiło, co ja pocznę bez nich !? Co będę robić jak nie czytać dziwnych zapisków, oglądać zdjęć i napalać się na miejsca których pewnie nigdy nie zobaczę ?! (taa akurat będę się uczyć)  Nienawidzę BLOGSPOTa.

****

Przez dobry tydzień kłóciłam się z P. o to czemu nie mogę go odwiedzić w W. (przecież powinnam się uczyć a nie włóczyć po TopShopie!)  Jakieś było moje zdziwienie kiedy wczoraj rano opis R. zmienił się na : jestem w domu, zatem wiedziałem, że również łajza P. zawitał do Ż. W ramach błagalnych przeprosin dałam się wyciągnąć do kina i na 'tany tany'. Pomimo tego, ze po raz drugi w tym roku jestem chora. (Pani babcia powiedziała ze z takim kaszlem wywalą mnie z zajęć - wreszcie jakiś pozytyw).
Byliśmy na Czarnym Łabędziu, chociaż plan był inny i teraz nie wiem czy nie ominie mnie wyjście do kina ze Świętą Trójcą* i MZ w ramach obchodów urodzin JG, ale w sumie jestem tak oczarowana tym filmem, że nie żałuje. Był na prawdę piękny, eteryczny w ten modernistyczny sposób charakterystyczny bardziej dla kina europejskiego niż amerykańskiego. Natalii Portman , ewidentnie za stara na 'młodą baletnice' , irytująca przez cały czas, zagrała fenomenalnie.(co jest śmieszne bo mimo ze nie lubię postaci którą kreuje to jednak chce żeby jej się 'udało" )  Tak samo jak, raczej nie lubiany przeze mnie Vincent Cassel który jest w Czarnym Łabędziu po porostu genialny. Film oczywiście ma wady (Winone Rayder :D) nie jest idealny, ale bardzo mi się podobał. Może dlatego ze na prawdę jest mroczny. Może nie w sposób rodem ze Świtu żywych trupów, ale przeraża na innej , psychologicznej płaszczyźnie. Wiec przeraża jeszcze bardziej :)
Czarny łabędź prawdopodobnie podobał mi się również dlatego, że w jakiś sposób jest podobny do Fight Clubu. (dla mnie jest podobny :D) P. powiedział ze po prostu utożsamiam się z osobami z zaburzeniami osobowości ale myślę, że to stwierdzenie na wyrost.

 ***

Edukacyjnie - niczego znów nie ogarnęłam. I pewnie nie ogarnę. Mam nadzieje, że poprawiłam tym stwierdzeniem nastrój K. :)
Miałam wziąć się za playlistę, ale ciągle mi ktoś 'kradnie' piosenki więc muszę pomyśleć nad nowymi.
Miałam nie tłumaczyć egoistów a to robię. Takie tam. Jak zwykle.
A moja babcia kombinuje rosół z kaszą manną, czego nie ogarniam. 

***
Z piekielni.pl

Pracuję w Żabce. Pewnego pięknego wieczoru wchodzi klient, pan około trzydziestki. Bierze kilka browarów i podchodzi do lady.
Po skasowaniu wszystkiego, pytam:
- Czy potrzebuje pan czegoś jeszcze?
- Tak, przytul mnie mocno i ucałuj w czółko...

no soł słit
(co Ty na to ?:)

***
kącik muzyczny:

 






piątek, 21 stycznia 2011

114. Dem6n6l6gia

Napisałam strasznie długiego posta o 'miłości' - ale stwierdziłam, że to bez sensu bo jeśli ludzie chcą się  zachowywać jak 'emo gimnazjaliści opętani uczuciami" to będą się tak zachowywać - a moje 'złote rady' na pewno niczego nie zmienią. Po prostu mam nadzieje, że niektóre osoby się uspokoją bo raz a)boje się ich b)wzbudzają we mnie 'litość' a to nie jest najlepsze uczucie.
Równie długiego posta mogłabym wysmarować o egoizmie, o tym ,że ludzie myślą tylko o tym co jest dla nich dobre (wiadomo: umiesz liczyć licz na siebie, ale chyba powinny być jakieś granice) albo o tym, że ludzie robią innym to czego nie chcą by robili im inni.
Dalej jest temat 'toksycznych zwiazków' bez przyszłosci, bez senu itd. Albo perfidi pewnych facetów którzy potrzebują wianuszka fanek które mogą 'olać' tylko po to by zanudzać innych swoją historią o  'samotności'.
Z sensacyjnych wieści mogłabym opowiedzieć Wam o współlokatorce K. która ukrywała ciąże przed całym światem bo ... no cóż... chyba bez powodu, a później urodziła synka, a sam poród opisała jako 'zabieg" związany z jakimiś kamyczkami. Nie wiem, nie pamiętam, nie chce pamiętać. My ludzie sami wszystko sobie komplikujemy. Dalej mogłabym zacząć poszukiwania super hiper laski dla kolegi. Ale mając pewne doświadczenia z takimi poszukiwaniami pewnie nic z tego nie będzie, tak samo jak z pomysłem K. dotyczącym jego osoby który był ogólnie bardzo dobry ale jednak zahaczał o sf bo szkoda mi go by było dla takiej cholery jak ja :D Dobra. już sie uspokajam.
O czym jeszcze dziś nie napisze : o moim śnie w którym min kupowałam Durexy i lakier do paznokci  , oraz o tym ze jak myślę o prawie karnym czerwienie się aż po piersi.
W sumie jedyną rzeczą o której chciałam napisać jest mój nowy patent na życie.
Wiecie dobrze ze uwielbiam marudzić, oczekuje miłych słów które podniosły by moją samoocenę, chciałabym miliony które mogłabym przepuścić na buty, ciuchy, torebki i kosmetyki, oraz na podróże itd ale postanowiłam ze pomimo tego, że powinnam teraz ryczeć w poduszkę bo pewne rzeczy toksycznie mnie dołują, będę optymistką.
Ciesze się z tego co mam. Mam niezłych znajomych których uwielbiam, mam bff - S. która jest moim słoneczkiem bądz tez promyczkiem :D  mam fajną współlokatorkę która jak nie zachowuje się 'paskudnie' jest najlepszą rzeczą jaka mogła mnie spotkać:)) jest K. z która 'otworzyła się' i jest taaaaaaka miła.  jest P. który jest nieznośny i nie rozmawiamy ze sobą ale i tak zawsze będę go koffać bo bądź co bądź to mój jedyny przyjaciel -hetero-gej :))jestem ciocią słodkiej Alicji, jest Ewa która zawsze dotrzymuje danego słowa, Tomek który pisze tak pięknie ze jestem dumna ze pisze do mnie, jest R - który jest wredny i głupi :)  ale potrafi mnie zawsze rozśmieszyć, jest M. który zawsze mnie słucha i ma do mnie cierpliwość, jest Bo który robi najlepsze imprezy .. itd :) Szkoda ze parę osób z tego grona wykruszyło/szy się ale cóż... to oni dokonali takich a nie innych wyborów.
Mam niezłe życie, widziałam wiele fajnych miejsc, mam kilka par zajebistych butów i kilka ciuchów których nigdy bym się nie oddała.
Może moja rodzina nie jest idealna, ale moja mama zrobiła by dla mnie wszystko.
Może nie jestem ładna, inteligentna,miła i nie mam dwumetrowych nóg ale niektórym to nie przeszkadza. A wręcz przeciwnie jakieś dziwne fetysze każą im to uznawać zalety (taki żart;p)
Może nie potrafię tańczyć ale lubię to robić,  mam dziwne zajawki ale 'taki mam styl', może nie przebiegnę maratonu ale lubię biegać. Mam zmarszczki od uśmiania się , ale to dobre zmarszczki bo przypominają mi o wszystkich durnych rzeczach których byłam świadkiem i które zrobiłam.
Żyć nie umierać, dużo się uśmiechać, bawić się tylko niegrzecznie i dostrzegać wszystkie istotne  rzeczy - bo świat choć pełen dobrych chwil - takie są moje 'złote rady' na dzisiejszy wieczór :)

"Piję krew zamiast wina i
jem ciało zamiast chleba"

Zagłuszę twoje krzyki.

niedziela, 16 stycznia 2011

113. Paznokcie

Jeszcze 669 sekund temu byłam jednym totalnym wkurwieniem bo P jak zwykle zapomniał że do mnie mnie nie mówi się w pewien sposób, ale wątek sylikonowy poprawił mi nastrój.
Teraz pozostaje zbieranie kasy na powiększenie biustu - co prawda przydało by sie poprawić jeszcze inne rzeczy - ale uznajmy ze cycki to priorytet skoro uznaje je za jedną z moich dwóch podstawowych zalet (obok poczucia humoru.)Ale to już historia na inny post, który już kiedyś obiecałam ale jak zwykle zapomniałam, ze miałam coś takiego spłodzić. Swoja drogą nie powinnam gadać o takich rzeczach na gg  bo teraz będę medytować nad tym czy moje piersi sa jędrne... No. ... to o czym ja chciałam pisać ?
Ach tak wiem- ostatni tydzień zaczął się bardzo miło. Tzn poza całonocnym siedzeniem na balkonie z Panem A i opychaniem się czekoladą , podczas gdy towarzystwo łapało zgona najmilszą część tygodnia stanowił poniedziałek i ... prezenty.
Tak tak jestem totalną materialistką i dla prezentu z Lusha jestem w stanie zrobić wszystko, jednak Mikołaj spisał się podwójnie i poza obiecaną kulą do kąpieli od MZ (swoja drogą czekolada od niego  uratowała mi życie, ale to jest raczej historia dla ludzi o mocnych nosach wiec ... ) dostałam śliczne nowe białe Ray bany ( i kilka innych CUUUUUDNYCH rzeczy ) od S. Teraz już nie mam wątpliwości kogo kocham, komu chce urodzić dzieci i z kim spędzić całe życie. No dobra trochę mnie poniosło :))

Poza tym wszystko układa się kijowo.
Uczyc mi się nie chce - nic nowego.
Przeglądam blogi "szafiarskie" i niestety dostrzegam, że nie jestem ładna. A w tej kwestii choć od czasu do czasu udaje mi się żyć w błogiej nieświadomości. Wiecie branie wśród żuli i pijanych facetów jednak poprawia samopoczucie.
Nie odzywam się z babcią - co jest smutne bo oznacza ze w domu nie mam z kim pogadać.
Wmawiam sobie ze mam astmę i  w ogóle odkryłam ze nie jestem tak giętka jak kiedyś (tygodnie nie zwijanie się w precla - robią swoje) .

No. jak sobie przypomnę o czym miałam pomarudzić to dam znać :]

Kwestia tego ze podrapałam wczoraj Pana A chociaż on się nie gniewa :P (no tak a co miał biedny powiedzieć : koniecznie muszę mu znaleść jakaś super hiper laskę!)

czwartek, 6 stycznia 2011

112. Przestań mówić i bądz

Ja po prostu nie rozumiem czym sobie zasłużyłam na takiego kaca.
Boli mnie wszystko. Wypiłam prawie trzy litry wody. Trzęsą się dłonie , mam palpitacje serca i ciągłą ochotę na kawę z mlekiem. No i oczywiście nie mogę spać - co jest najgorsze. Wczoraj wódka lała się strumieniami i to dosłownie nie-powiem-kto wylał pół butelki gorzkiej żołądkowej do kwiatka - tego który stoi na parapecie  P.- ale ja nikogo nie wkopuje.
W ogóle może to były jakieś badania której celem było udowodnienie tezy iż :

wiecie najpierw na kwiatkach, później na chomikach a w końcu na ludziach .
Dobra puenta tej mojej historii o kacu gigancie itd oraz o imprezie przez która mam tak przekrwione oczy ze wyglądam jak narkomanka z dworca mieszkająca miedzy stoiskiem z kebabem a kioskiem z pornografią ( wiec nie mam co liczyć na to, że będę adresatką wyznania takiego jak TU ) jest taka, ta puenta bo zdanie mi wyszło bardzo długie i nie gramatyczne w ogóle - ze jedyne co wypiłam to pół litra zwykłej coca-coli. I nic więcej. W senie ZERO alkoholu.
Bilans w tym roku brzmi zatem : 1 malinowe piwo z biedronki wypite do kefiru. Klasa. 

***
Udało mi się wrócić z W. pragnę tym samym zaprzeczyć pogłoską iż : 
1. byłam tam z moim 50 letnim sponsorem - nie byłam
2. nie przywiozłam sobie "ciachona" bo to nie był "ciachon" a "ciacho" i nie przywiozłam go sobie - choć student V roku medycyny brzmi dumnie -  bo nie chciałam
3. byłam na tajnej misji w Iranie xD - muszę zaprzeczyć, ale wiecie ...

Wiecie poza tym ze udało mi się zaliczyć kolejną europejską stolice (no do trzydziestki jeszcze Londyn  Praga i jakaś skandynawska stolica)  poznałam swoją przyszłość która jawi się w cudownych barwach. Co prawda - nie czuje się na siłach by mieć chomika nie mówiąc już o chłopaku czy mężu ale jakaś cześć mojej przesiąkniętej alkoholem i plugastwami duszy (ta "romantyczna) ucieszyłaby się z takiego obrotu sprawy jaki wywróżyła mi straszna pani wróżbitka :) 

W ogóle z jednej strony było fantastycznie, a z drugiej czuje taki niedosyt. Chciałabym mieć więcej czasu żeby powłóczyć się po tych ulicach których nazw w życiu nie nauczę się wymawiać, spróbować wszystkich ciastek w kawiarni w tej ślicznej kawiarni która była koło hotelu... och. No i jak ma mi się nie zrobić smutno? Dobra - nie marudzę.


***
We wtorek wróciło mój "rower" bóstwo* Mz'towskie. Co było dziwne ale i fajne. Hmm muszę się zastanowić co napisać bo skoro nie było prezentu ani nawet wynagrodzenia jego braku to w ogóle nie powinnam nic pisać... dobra żartuje:)  Zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami MZ przez te 3 m-ce (w sumie widziałam go w czerwcu, więc nie wiem w jakim stanie pojechał na wymianę) zmienił się. Wizualnie - uwaga trudne słowo - wyciachonił się , ale i chyba i zmienił mentalnie. Chociaż to może chodzi o to, ze jego serce teraz jest w  Turcji. Albo jego zachowanie można wytłumaczyć tym ze był zmęczony po imprezie ze swoimi przyjaciółmi , albo chodzi o to ze musiał przebywać w towarzystwie Świętej Trójcy - która do najmilszej na świecie nie należy. No i mój osobisty faworyt w moich teoriach spiskowych - chodziło o to ze  nie mógł w pełni doświadczyć bliskości pewnej osoby. Chodzi mi o Daryje :) oczywiście. A i jeszcze z miłych rzeczy to wreszcie zaczął się zachowywać 'kulturalnie'. No.
Ale żeby nie było tak różowo , tak miedzy nami, kiedyś lepiej przytulał. Chociaż może się nie przyłożył bo nie mógł się doczekać kiedy dotknie JG. 

***
* bóstwo - takie są skutki gadania z JG po nocach i naszej okropnej wyobraźni 
hm coś się przyczepiłam do chomików ... :) 

 ***
 Bo K. bo szybonus bo ...


sobota, 1 stycznia 2011

Dwa tysiące jedenasty

3 -2 -1 
Szczęśliwego Nowego Roku
  paskudy!
Wykorzystując swoje nadnaturalne mocne, postanowiłam złożyć Wam życzenia, dokładnie 3s po północy. Mam nadzieje, że żaden desperat tzn biedna osoba spędzająca Sylwestra przed komputerem, tego nie będzie czytać, w trakcie gdy ja .. no dobra - znaliście moje plany na ten dzień więc nie będę ściemniać ze wraz z seksownym kochankiem upijam się szampanem w NYC, bądź też Paryżu. Chociaż kto wie.. od dawna chciałam zrobić cos takiego :)) 

W Nowym Roku chciałam życzyć wszystkim wszystkiego najlepszego :D : zdrowia, szczęścia, miłości i guzik mnie obchodzi wasze bzdyczenie, że życzenia te nigdy się nei spełniają. W tym roku będzie inaczej. 

Krótko podsumowując to co było : 
to był rok szlajania się po Europie, picia dobrego szampana, słuchania głośnej muzyki i robienia rzeczy nie tyle głupich co idiotycznych. Bilans ja - świat , jest na moja korzyść, wiele rzeczy w tym roku udało mi się osiągnąć i choć niektóre wydarzenia mogły potoczyć sie inaczej - jest na prawdę dobrze i nic bym nie zmieniła.
W ogóle więcej jest we mnie dobra. Nie twierdze oczywiście ze jestem teraz miła grzeczna itd, ale coraz bardziej się uspokajam, częściej  jestem miła dla ludzi itd. Dobra - koniec ściemniania.

Co będzie? 
Cóż w tym roku mam nadzieje obronić licencjat z mojego najukochańszego prawa podatkowego , kupić samochód, zacząć studia magisterskie, odwiedzić Tajlandię (tzn Królestwo Tajlandii:D), w dalszym ciągu wkurzać Jg , utrzymywać kontakt z 'ziomkami' xD i znaleźć męża, tzn bez tego ostatniego - chociaż mama wzięła już urlop na ślub w grudniu.

Co do postanowień...
w zeszłym roku ich nie było i żyło mi się dość dobrze. Więc i w tym roku ich nie będzie. 
Nie chce nic w sobie zmienić, a jedynie się doskonalić :D Może powinnam przestać przeklinać - ale cóż powiedzmy ze taki mój urok, albo mniej pic - i tak pije mniej. Albo jak mi Jg podpowiada być miła dla ludzi ale .. cóż to nie w moim stylu.