piątek, 30 kwietnia 2010

72.So let's get high

Król Suspensu, czai się w ciemnościach.
Paląc niebieskiego eLeMa jest równie mroczny jak różowa guma do żucia.
Mam ochotę i powody by go chcieć go ugryźć i z tych samych powodów tego nie robię. Wywracam tylko oczami  w odpowiedzi na jego "przyjacielski" uśmiech. Coś tam mamroczemy do siebie, on rozgląda się na boki, a ja myślę, że moje białe trampki nie są już białe. Mimowolnie wyobrażam sobie  : ze mógłby być psychopatą ,a ja jego ofiarą. W końcu by mnie zabił. Udusił - szalikiem który kiedyś mu dałam, w takt jakieś piosenki z przejaskrawionego gangsterskiego filmu. Może z "Reservoir Dogs".
Oboje jakoś nie pasujemy do naszych ról.

***
Zasypiam i budzę się. Mija sto dwie minuty. 
Nudzę się. Czytam. Podliczam zbędne wydatki. Myślę. Pije rumianek, melisę, szukam małych tabletek, których nigdzie nie ma. Oglądam stare i nowe odcinki SCI, wychodzę na spacer. Jest po trzeciej. Nade mną - pomarańczowy księżyc złodziei . Idealnie okrągły i  upiornie samotny, a jestem jedyną osobą na świecie. 

Miedzy świtem a filmem z końca lat 50 o misji kosmicznej w tekturowo-puszkowej rakiecie, ze skazańcami, którzy wolą zginać gdzieś w galaktyce niż odsiedzieć wyrok za pięć skradzionych samochodów - zasypiam. Moje sny są tak samo chore.

***
"We're all gonna die
So let's get high
We're all gonna die
So let's be nice
I'm in the mood
So let's intrude "

środa, 28 kwietnia 2010

71. Topless

"I love your face, just get away." 
Nucę sobie ten wers chociaż nie ma twarzy którą kochałabym. 
Jestem jak Święty Bez Kiszki. Jestem Święta Bez Serca. 
Nic, nic jałowa pustynia. Coś ze mną nie tak że nie potrafię  się zakochać.
Rozczulam się nad sobą, żal mi siebie. Egoistyczno-narcycystyczna osobowość bez osobowości. Nie powinnam się uśmiechać.

"I love your face, just get away.
I'm on my knees, fuck you, fuck me."

Między ucieczką z jednego miejsca do drugiego chłonę "Opętanych" Palahniuka. Mówię sobie,że wszystko już było, że powinnam być rozczarowana bo nie jest tak strasznie i obrzydliwie jak mi obiecywano, że zdanie, żeby nie kupować niczego co ma plastikowy zamek błyskawiczny pojawiło się w Podziemnym kręgu, ale to nie ma znaczenia. Autor obiecał książkę która "stanie się zapadnia, bramą do najmroczniejszych miejsc, do takich miejsc gdzie można wejść tylko samemu. I tak jest. Taplam się w tym wszystkim, zbieram rzeczy które mnie ograniczają, dąze do samodoskonalenia zamiast do samodestrukcji. 
Cholera, dziś juz nawet nie wiem co to dno. 

***


poniedziałek, 26 kwietnia 2010

70. Joy division



Jestem zakochana. Wybuch czułości, mrocznie i nostalgicznie. Chciałabym, żeby chwile trwały i nigdy się nie kończąc łączyły w nieskończoność. Ciemne niebo pozbawione gwiazd.
Kocham. Kocham. Kocham. Chce to powtarzać aż do końca mojego świata. Ale „miłość nas rozdzieli"

Do you cry out in your sleep,
All my failings exposed,
Get a taste in my mouth,
As desperation takes hold,

Is it something so good,
Just can't function no more ?
When love, love will tear us apart again

Kocham … ścieżkę dźwiękowa z Donniego Darco:)

niedziela, 25 kwietnia 2010

69. Almost look like ....

O czwartej nad ranem można :
a) spać
b) pić
c) słuchać akustycznych wersji znanych piosenek w wykonaniu kolegi którego nie podejrzewało się o takie zdolności ( I gotta feling - Black Eyed Peas ...miodzio, po prostu)
d) tańczyć (!)
e) robić głupie zdjęcia pijanym znajomym, następnie w akompaniamencie rozhisteryzowanych śmiechów kolegi P. sprawdzać do kogo znanego są oni podobni (sprawdzić możecie o TU )
Wyszło na to ,ze bawimy się u Nicol Richy, której chłopakiem jest Colin Farrell, a na gitarze nie zważając na ryk wydobywający się z głośników przygrywał nie kto inny jak Mat Damon. Poza tym całe skupisko gwiazd telewizyjnych , modelek i modeli. Takie imprezy to ja rozumiem. 
Kolega P. jest w 85% podobny do Bradley'a Coopera - co przyjęłam z równym wątpliwością jak fakt do kogo podobna jestem ja sama. 93% i pierwsze miejsce zdobywa .... Grace Kally. 

Dziwnie, nie ? Z jednej strony rozumiem błędne działanie tego programu ,a z drugiej jest coś miłego w myśli ,ze choć dla internetowego programu jestem podobna do księżnej Monako, jednej z muz Hitchcocka, laureatki oskara. Miłe, ale trzymam się tego ,ze to raczej "duchowe" podobieństwo. Z retro gwiazd w mojej 8 pojawiła się też Greta Garbo. (88%) - tu zdecydowanie chodzi o nos :) 

Ze współczesnych aktorek zaś : Eva Mendes (90%),
Alyssa Milano (90%) Brittany Murphy (85%) Calista Flockhard (82%,  wtf?:)


A wy do kogo jesteście podobni ?
ps. gdyby któryś z panów był podobny do E.Nortona, względnie J.Deana bądź E.Westwicka - to na prawdę chciałabym być o tym poinformowana :)

sobota, 24 kwietnia 2010

68. Like a detuned radio

Myślałam, że napisanie posta będzie najlepszą metodą odreagowania - nic bardziej mylnego. Trudno mi zebrać myśli, chociaż w gruncie rzecz nic się nie stało.  Wracaliśmy z kina, wjechaliśmy w jakiś kawałek blachy , zarzuciło nami na lewą stronę i to wszystko. Nikomu nic się nie stało, jechaliśmy przepisowo, a z R. dobry kierowca. Ale wiecie : przez moment myślałam, że zginiemy. Wiem to śmieszne ale po ciszy jaka później panowała w samochodzie wiem ,że nie tylko ja o tym pomyślałam. W tej pseudo ostatniej chwili martwiłam się o moje nowe butach i o to ,ze nie przeczytam nawet połowy książek Palachniuka. Przyszło mi do głowy też to ,że moja mama miała racje ze swoim ciągłym niepokojem o mnie. Nic więcej.

Teraz powinnam diametralnie odmienić swoje życie, ale to brzmi już zupełnie absurdalnie.

***

piątek, 23 kwietnia 2010

67. Room with a View

Autorstwa E.M Forster brzmi to następująco : 
"W tej samej chwili ziemia uciekła jej pod nóg. Lucy krzyknęła i wysunęła się z zagajnika. Zewsząd otoczyły ją jasność i piękno. Spadła na niewielką płaszczyznę, od końca do końca porośniętą fiołkami.
- Odwagi! - zawołał jej towarzysz, stojący jakieś sześć stóp nad nią - Odwagi i miłości! 
Nie odpowiedziała. Grunt pod stopami załamywał się ostro, odsłaniając szeroki widok, fiołki spływały niby strumykami i przełomami, nawilżając stok błękitem, otaczając pnie drzew, tworząc w zagłębieniach jeziorka i pokrywając trawę lazurową pianą.
Na krawędzi, jak pływak, który szykuje się do nurkowania, stał dobry człowiek. Ale nie był to ów dobry człowiek, którego się spodziewała. I był sam. 
George obrócił się , usłyszawszy ją za plecami. Przez chwile patrzył jakby spadła z nieba. Widział promienną radość malującą się na jej twarzy, widział błękitne fale kwiatów rozbijających się o suknię. Nad ich głowami zamknęły się krzaki. Zrobił szybki krok do przodu i pocałował ją. "

Przekładając to na język filmu :


 
"Odegrał w myślach całą scenę: Lucy, jak kwiat, stoi na brzegu, on podbiega i chwyta ja w objęcia; ona skarciwszy, zezwala mu na pocałunek i od tego czasu szanuje jego męskość. Wierzył bowiem, że kobiety szanują mężczyzn za ich męskość. "

***
Jak to głoszą filozofowie z turystyki : nie można być z kimś do kogo nie czuje się nic ważnego.
(A może nie oni to powiedzieli..)  Czuje się wyprana z uczuć których nigdy nie było.

wtorek, 20 kwietnia 2010

66. Would you like that?

Nie jest dobrze.

Nie jest. 
Pierdolony wulkan, pierdolone linie lotnicze, pierdolone studia, pierdolone praktyki, pierdolony Paryż, pierdoleni faceci. 

Więc ...jest źle : muszę przebukować pierdolone bilety z lipca na sierpień, bo w lipcu chcąc czy nie chcąc będę odbywała pierdolone praktyki. Bardzo źle: jedyne w wolne miejsca są na loty w okresie w którym nie będę miała noclegów. Darmowych. Jedyna opcja : wywalanie moich zachomikowanych euro na jakiś obskurny hotel/hostel.  I ominie mnie towarzystwo T jako przewodnika po ulicach "nocy paryskich". 
Musze to sobie przemyśleć bo znów skończę w Rzymie, mocząc nogi w fontannie i tłukąc się w metrze z zepsuta klimatyzacja w godzinach szczytu. 


***

429 odsłuchań w trzy dni. 859 w cztery. Dziwne rzeczy.
 Biedna Jg i K. który musiały jej słuchać całe dzisiejsze popołudnie. 

If I had to
I would put myself right beside you
So let me ask
Would you like that?
Would you like that? (...)

There's a fine line between love and hate
And I don't mind
Just let me say that I like that
I like that (...)

No love, there is no love 
Die for anyone
What have I become (...)

***

niedziela, 18 kwietnia 2010

65. When people run in circles

Wyglądała jak Metaxa. Piękny bursztynowy kolor. Tak tez smakowała, sami wiecie - świeżo i korzennie jednocześnie. Stała spokojnie w szafce od sylwestra, kiedy zapracowałam nad nią abstynencją różnego rodzaju. Komuś obiecałam, że ją razem wypijemy, ale sama już nie pamiętam komu, więc skończyło na degustacji z "towarzystwem kinowym". Wtedy nikt nie spodziewał się ,ze sprawy tak się potoczą. 

O 5 odebrałam pierwszy telefon w którym - R groził ,że mnie zabije. Później było kolejne sms'my w których przewijały się słowa "ból", "ciernienie", "agonia". Dokładnie ich rozumiałam, ze mną ten alkohol zrobił to samo - wrzucił mój mózg do słoika z  kwasem karbonowym , przemienił skórę w papier ścierny, oblał kości benzyną i podpalił. Następnie zaś zatańczył na moim grobie w rytmie makareny. 
Morał tej historii jest jeden : dzieci nie pijcie wszystkiego co znajdziecie. 

***
"-Why do you wear that stupid bunny suit?
-Why are you wearing that stupid man suit?"

Są filmy które lubię, bo są śmieszne wciągające, występują w nich moi ulubieni aktorzy (paradoks) i tym podobne. Są też filmy które wgniatają w ziemię po których człowiek czuje się zagubiony i nic nie znaczący. Są też filmy które budują moja filozofie życiowa. Wszyscy chyba słyszeli o mojej obsesji Fight Clubem.  Ale to jak odbieram świat ukształtował inny film, może ciut trudniejszy w odbiorze niż FC i mniej znany, ale na prawdę wartościowy. Chodzi o film  "Donnie Darco" 

Pisze o nim z czysto prozaicznego powodu : widziałam go wczoraj i okazało się, że w ogóle go nie znam. Tzn. dużo gadaliśmy (i piliśmy) w czasie oglądania, ale nie zmienia to faktu ,ze poczułam się jak totalna ignorantka, która nie ma pojęcia o jednym z jej ulubionych filmów. 
Jakiś czas temu, razem z K i MZ siedzieliśmy i oglądaliśmy filmy na yt, wśród nich  teledysk do "Mad World" Na prawdę nie rozumiem dlaczego wtedy nie skojarzyłam tej piosenki z filmem "Donny Darko". Wczoraj moja niewiedzą mną wstrząsnęła. Mogę tłumaczyć się jedynie tym ,ze K. włączyła tv na film o śmiercionośnym krochmalu, a MZ był obok. Mimo to : dno , kiła i mogiła, w ramach zadość uczynienia polecam wszystkim ten film. 

sobota, 17 kwietnia 2010

64. Problem na dziś

Człowiek ma prawo do bielizny".

- jak to mówi , dość niemądrze bohaterka "Wyznań zakupoholiczki". Do 21 ileś tam muszę podjąć ważną decyzje : stanik w kolorze szampana czy czerni. Na prawdę trudno mi się zdecydować.

piątek, 16 kwietnia 2010

63. Sumienie

"Anonimowy pisze...
komentarz do posta o gdzie zablokowalas komentarze: moze i te zly ktore teraz plyna sa na pokaz ale niektorzy z nas naprawde to przezywaja. Nie codziennie ginie tyle ludzi i to w taki sposob."
Zazwyczaj nie odnoszę się do komentarzy w poście, ale nie chciałabym, żeby moja odpowiedz została przez osobę piszącą go niezauważona. Otóż : nie napisałam ,ze łzy są na pokaz, ponieważ wierze ,ze mogą być one wyrazem głębokiej wrażliwości na cudzą krzywdę. Fakt nie codziennie ginie "tyle ludzi w taki sposób" ale też codziennie ginie trochę więcej ludzie w trochę inny sposób. Odejście tylu znanych ludzi może (nawet powinna) zmusić do refleksji nad kwestiami życia i śmierci, ale w moim przypadku w ten sposób działają anonimowe masowe groby w Ruandzie czy Angoli. Gdzie śmierć tysiąca ludzi zależna była od tysięcy innych ludzi.
Możecie mi wierzyć czy nie ale chciałabym ,żeby ta lista ofiar którą usłyszeć można usłyszeć na każdym kanale informacyjnym wyciskała mi łzy z oczy i zmuszała do modlitwy, ale tak po prostu nie jest. 

***
Jakoś głupio mi przejść do "normalnej części" posta, ale na prawdę chciałabym już wrócić do normalnych raportów z mojego wielce nudnego życia.
Powrót na uczelnie okazał się jak zwykle bolesnym zderzeniem z rzeczywistością. Tzn lenistwo moje rozleniwione na feriach z trudem znosiło kierat pseudo dyscypliny na zajęciach. Do tego trzeba dodać problemy z moim "bardzo wygodnym" materacem i bezsenności, żeby uzyskać obraz mnie - wiecznie nie wyspanej i jęczącej na to ,ze wszystko mnie boli.

Pewne wydarzenia, rozmowy zmusiły mnie do zastanowienia się nad wszystkim i niczym. Dobrym kompanem okazał się w tym przypadku R. (który jak to zgrabnie zauważył: jest kolejnym moim "facetem" z dziewczyną). Dzisiejszego posta chciałam zacząć stwierdzeniem ,ze jest na prawdę inteligentnym młodym człowiekiem ale chyba dobrze ze tego nie zrobiłam bo ostatnio , z P. przyniosło to "pecha".. Właściwie dziś do dość zabawnej sytuacji która może wszystko naprawić - przynajmniej odniosłam takie wrażenie.Ale o tym kiedy indziej. Żeby nie zapeszyć.
R. pojawił się u mnie rano po telefonie  ze idzie do mnie na wagary (ach ci maturzyści!) i za to ma dla mnie prezent (jak to mówi JG : ciocia A. lubi prezenty). Jak się później okazało wkopał ( i to dosłownie) mnie i siebie w sadzenie ziemniaków. Dobra rozumiem chłopaka, nie ma babci , ale żeby jeszcze podlizywać się mojej. Właściwie było dość zabawnie bo śpiewaliśmy sobie w kółko wers  "monky gone to heaven" , a później grzaliśmy się w promieniach słońca leżąc na zielonej, pachnącej trawie  gadając o ludziach. To na prawdę tragikomiczne jacy jesteśmy na prawdę. Zaczynając od "przyjaźni" opierającej się na imprezach i żartach, w której brak lojalności i zaufania, kończąc na trosce o dobro innych którego kwintesencje stanowi troska o własne sumienie.
Powinnam popracować nad sobą.

***
M. napisał mi smsa ,cytuje " zaczęła się totalna masakra armagedon". - (a propos tego wulkanu)
odpisałam mu : "spoko, do mnie film też nie przemówił"(kabaret limo rządzi i dzieli:)

A później wysłałam do niego bardzo długiego maila o tym dlaczego kolejny będzie o wiele krótszy.

poniedziałek, 12 kwietnia 2010

62. Fabryka czekolady





Jesteśmy bardzo uczuciowym narodem. Płaczemy przed telewizorami, modlimy się w kościele, głos nam drży kiedy mówimy o ostatniej katastrofie. Znak krzyża, amen, wielkie zmiany. I taka głęboka refleksja nad życiem, jak gdyby nigdy,nigdzie nikt nie zginął, jakby co dziennie nie umierali ludzie, jak gdybyśmy byli krajem w którym śmierć jest tylko wyjątkiem potwierdzającym regułę do której chcąc nie chcąc wraca każdy z nas. Widzimy kogoś , oczami wyobraźni tysiące razy "po raz ostatni". To chyba nie ważne kogo opłakujemy. Może ważne jest to, że w ogóle to robimy.
****
Święta w atmosferze ateizmu. W Poznaniu dobre restauracje , zakupy, w szczecinie z dwoma M – zimna woda w zalewie, bolesna wizyta w salonie tatuażu i magiczna czekolada. Czekolada, która przepłynęła pół świata.

Tęsknię.
Bilety do Szwecji coraz tańsze.


***
Komentarze wyłączone ponieważ nie przezyłam bym tu lawiny wirtualnych zniczy, smutnyk minek i całego tego badziewia. 
Na prawde nie widze w tym zadnego sensu.