Miodzio dzień.
Po pierwsze : zdałam koło na które słownie nic nie umiałam. A najlepsze jest w tym to, ze zaliczyłam je na poziomie największego kujonki w grupie, co prawda nie jest to wielkim osiągnięciem ale przyprawia mnie o zawrót głowy
Po drugie : mam sponsora na wakacje pod kryptonimem "wakacje w Tajlandii". W skrócie dostałam od heinekena dwa piękne bitelety na opena warte (jak się dziś dowiedziałam) ok 600zł. Mam więc do wyboru lansiarska impreze bądz egzotyczne kraje.
Po trzecie : ZiW jednak mnie kocha. Tak troszeczkę,
Po czwarte : mamcia kupiła mi zabójcze, przecudowne, przepiękne brazylijskie sandały ponieważ powiedziała, ze będą idealnym UZUPEŁNIENIEM mojej kolekcji tzn zaakceptowała moje hobby jakim jest kupowanie butów
Po piąte : jadłam dziś pyszne truskawki i nie musiałam sprzedać za nie nerki
Po szóste : w HaEndeM Lady Finger (niegdyś K) znalazła mi miętowy lakier do paznokci, dodałam do tego jeszcze ten w kolorze błękitu i wyszłam całkowicie zadowolona
Po siódme : w ciągu pół godz dostałam 3 (słownie: trzy) propozycje pójścia na Seks... tzn na "Seks w wielkim mieście 2'
Po ósme : Lady Finger była dziś molestowana przez faceta swojej współlokatorki która kocha się w MZ : to było bezbłędne, piękne i w ogóle.
Po dziewiąte: pani w lidlu miała wydać mi grosika
Po dziesiąte : Zła Aśka lubi Świętą Trójce
Po jedynastę : Mz napisała mi bzdurę która pozowliła mi przypuszczać, że nie traktuje mnie jak zło konieczne (co prawda później coś na mnie krzyczał, ale byłam otumaniona jego konfrontacja z chłopakiem współlokatorki która się w nim kocha, więc jakoś mnie to nie ruszyło)
Po dwunaste : ból spowodowany sobotnim zabawianiem się wrzadkiem minął i to jest piękne
Po trzynaste : rozwalił mnie opis R. 'Poproszę lody truskawkowe w polewie z Ciebie ' Nie no stary...
Po czternaste : w moim małym studenckim mieszkanku udało mi się dorwać fotel na ok 20 min bezczynnego siedzenia przed TV i oglądania klanu (jakby ktoś nie oglądał Rysiek proponował Grażynce seks, kusząc ją swoją 'klata') i to w momencie gdy w mieszkaniu znajdowała się cala 3 moich współlokatorów a wiadomo, ze to świetny czas antenowy.
Po ..... mogę tak długo...
poniedziałek, 31 maja 2010
sobota, 29 maja 2010
80. Nesnesitelná lehkost bytí
Dobre wiadomości nie dla każdego są dobrymi wiadomościami.
Nie będę ukrywać, że w natłoku wieści pomyślnych najbardziej poszkodowana jestem ja, ale postaram się zachować przyzwoicie i cieszyć się szczęściem innych.
Otóż.....Madzia wychodzi za mąż. Co prawda termin jest bardzo odległy ale jest i to jest dość przerażające. Tzn. nie sam fakt, że bierze ślub ale to z kim. Wiadomo, że ja i Pan 100%Macho nie przepadamy za sobą i nawet twego nie ukrywamy , ale skoro ona "kocha go tak bardzo" żeby zrobić to - jestem z nią.
Właściwie sam fakt zaręczyn okazał się wystarczającym powodem by wpaść do Ż. i uratować mnie od perspektywy siedzenia w domu w piątkowy wieczór- która zawsze działa na mnie przygnębiająco.
Z jednej strony w klubie było fatalnie bo a) załapałyśmy się na występ jakiegoś znanego DJ który był koszmarny b) wpadłam na Pana Casablance - co akurat było dość miłe ale przypomniał mi o kwestii Paryża, co zepsuło mi humor c) pan 100%Macho okazał się dupkiem kiedy złapał "focha" i odmówił przyjazdu po nas przez co skazane zostałyśmy na taksówkę (to nie były moje pieniądze ale na samą myśl o tych 65zł skręca mnie) d) fakt ,że obowiązuje tam dress code nie zmienił faktu, że większość klienteli należy do znakomitego rodu - Królów Ortalionu, którzy nie są w stanie pojąć znaczenia słowa nie.
Wieczór(ranek) kontynuowałyśmy u mnie, głównie śmiejąc się z tego jak zataczałyśmy się na obcasach, pijąc whisky z colą , paplając o jakiś głupotach w którym pierwsze miejsce zajęła moja smsowa wróżka na którą Madzia wydała moje 7,72 (!!).
Zaplanowałyśmy też wakacje. Pieprzyć Europę. Tajlandia - to jest to.
Ze złych wieści - brakuje mi do niej 300zł. Właściwie to 307,72zł. Ech.
***
Z tekstów tygodnia :
"To było moje. moje marzenie! a nie jej. O! Żeby zaszła w ciąże, nic tak nie uszczęśliwi jej matki jak licealna ciąża"
"Z jednej strony ja to rozumiem : dorasta, i to co robi jest całkiem normalne, ale ...no na prawdę zachowuje się jak dupek"
" Z Tobą to ja bym sie nawet Cristala nie napiła"
" Stałam sobie na balkonie i pojawiła się ona - było jak w bajce"
" Romek muszę kończyć , właśnie dochodzę"
czwartek, 27 maja 2010
79. Don't walk away - in silence
Ostatnio miałam fajny pomysł na posta. Jego tytuł - Like a virgin - podobnie jak jego treść miała odnosić się do mojej "głupawki" spowodowanej rzekomą utratą dziewictwa przez mojego kolegę.
Post nie postał z wielu powodów. Po pierwsze wciągnęłam się w retro teledyski Madonny (w Like a virgin ma dokładnie taki naszyjnik jaki bym chciała). Po drugie wiedziałam, ze w tygodniu nie mam co liczyć na obłędna ilość komentarzy jakimi ostatnio mnie rozpieściliście, co za tym idzie motywacja do pisania była o wiele mniejsza. Po trzecie miałam problem z ową osoba ponieważ nie wiedziałam jak powinnam ją nazwać. Znajomy? Kolega? Sypanie nazwiskami też odpadało bo właściwie nie chodziło o "tą" osobę, ale o moje dziecinne zachowanie tj chichranie się laptopa. Po czwarte brakowało w tym faktów, wiecie dokładnych szczegółów, przesłanek i nagłych zwrotów akcji tzn brakowało mi samej treści postu bo komunikat "śmieszy mnie myśl o tym" jest zbyt mało hm sensacyjny i na myśl przywodziłby pierwsza stronę Faktu.
Dziwnie pisac o nienapisanym poscie ale zmierzam to podsmuwania tej historii i wyciagniecia z niego MORAŁU, który powinam sobie powtarzać tysiąc trzy razy przed zaśnięciem.
Nie wiem czy mnie znacie. Chciałabym w to wierzyć i żyć w przekonaniu, ze choć parę osób na tym świecie wie, że pomimo moich zaburzeń na polu w relacji międzyludzkich, ja się angażuje. Jeśli kogoś lubię to pomimo mojego "charakteru" troszczę się o niego. I chyba można na mnie liczyć. W senie, że pod moimi licznymi wadami można znaleźć jakieś zalety.
Wydarzenia poprzedniego wieczoru (albo ich brak) albo dzisiejszego poranka - w końcu 4 rano to już nowy dzień , podziałały na mnie konstruktywnie. Nie wiem czy to dobre słowo,ale przychodzi mi ono na myśl. Myślę o ZiW, Baby, R., Ewie Frotce, M., Madzi, Tomku, nawet o P i wszystkich tych ludziach z którymi lubię się śmiać, którzy pomimo tego, że czasami nie mówią mi prawdy - są. Nie lubię słowa "przyjaźń" ale sam fakt, że mam z nimi takie a nie inne relacje sprawia, że czuje się dobrze.
Jak ma się to pierwszej części posta ? Pewni nijak. Ale czuje się na prawdę świetnie bo w gruncie rzeczy cieszę się, że zachowałam się tak a nie inaczej, tzn dokładnie jak "ja" ,a z rzeczy na przyszłość chciałabym bardziej cenić ludzi których na prawdę zasługują na to.
Post nie postał z wielu powodów. Po pierwsze wciągnęłam się w retro teledyski Madonny (w Like a virgin ma dokładnie taki naszyjnik jaki bym chciała). Po drugie wiedziałam, ze w tygodniu nie mam co liczyć na obłędna ilość komentarzy jakimi ostatnio mnie rozpieściliście, co za tym idzie motywacja do pisania była o wiele mniejsza. Po trzecie miałam problem z ową osoba ponieważ nie wiedziałam jak powinnam ją nazwać. Znajomy? Kolega? Sypanie nazwiskami też odpadało bo właściwie nie chodziło o "tą" osobę, ale o moje dziecinne zachowanie tj chichranie się laptopa. Po czwarte brakowało w tym faktów, wiecie dokładnych szczegółów, przesłanek i nagłych zwrotów akcji tzn brakowało mi samej treści postu bo komunikat "śmieszy mnie myśl o tym" jest zbyt mało hm sensacyjny i na myśl przywodziłby pierwsza stronę Faktu.
Dziwnie pisac o nienapisanym poscie ale zmierzam to podsmuwania tej historii i wyciagniecia z niego MORAŁU, który powinam sobie powtarzać tysiąc trzy razy przed zaśnięciem.
Nie wiem czy mnie znacie. Chciałabym w to wierzyć i żyć w przekonaniu, ze choć parę osób na tym świecie wie, że pomimo moich zaburzeń na polu w relacji międzyludzkich, ja się angażuje. Jeśli kogoś lubię to pomimo mojego "charakteru" troszczę się o niego. I chyba można na mnie liczyć. W senie, że pod moimi licznymi wadami można znaleźć jakieś zalety.
Wydarzenia poprzedniego wieczoru (albo ich brak) albo dzisiejszego poranka - w końcu 4 rano to już nowy dzień , podziałały na mnie konstruktywnie. Nie wiem czy to dobre słowo,ale przychodzi mi ono na myśl. Myślę o ZiW, Baby, R., Ewie Frotce, M., Madzi, Tomku, nawet o P i wszystkich tych ludziach z którymi lubię się śmiać, którzy pomimo tego, że czasami nie mówią mi prawdy - są. Nie lubię słowa "przyjaźń" ale sam fakt, że mam z nimi takie a nie inne relacje sprawia, że czuje się dobrze.
Jak ma się to pierwszej części posta ? Pewni nijak. Ale czuje się na prawdę świetnie bo w gruncie rzeczy cieszę się, że zachowałam się tak a nie inaczej, tzn dokładnie jak "ja" ,a z rzeczy na przyszłość chciałabym bardziej cenić ludzi których na prawdę zasługują na to.
***
Czytam sobie slajdy na zaliczenie z coś tam bezpieczeństwa.... w ramach nauki podzielę się informacjami zawartymi na nich:)
/przywiązanie- to pozytywny emocjonalny związek z osobami z najbliższego otoczenia Osoba pozostająca w emocjonalnym związku z grupą osób przejmuje się jej losem i stara się przestrzegać wzorca zachowania.
zaangażowanie - uczestnictwo w działalności uznanej za ważną/
/przywiązanie- to pozytywny emocjonalny związek z osobami z najbliższego otoczenia Osoba pozostająca w emocjonalnym związku z grupą osób przejmuje się jej losem i stara się przestrzegać wzorca zachowania.
zaangażowanie - uczestnictwo w działalności uznanej za ważną/
piątek, 21 maja 2010
78. Live fast, die young
Zacznijmy od kontaktów ze sztuką.
Sandre Torralba odkryłam dzięki blogowi 'Spluń mną pod wiatr' i ... dotarło do mnie jak bardzo tęskniłam za dobrą fotografią. Taką która nie koniecznie jest ładna, ale za to przemawia do mnie. Polecam zapoznanie się z twórczością tej pani na jej stronie : http://www.sandratorralba.com
Z góry chciałam przeprosić tych którzy uznają propagowane przeze mnie treści za obraźliwe i gorszące.
Sandre Torralba odkryłam dzięki blogowi 'Spluń mną pod wiatr' i ... dotarło do mnie jak bardzo tęskniłam za dobrą fotografią. Taką która nie koniecznie jest ładna, ale za to przemawia do mnie. Polecam zapoznanie się z twórczością tej pani na jej stronie : http://www.sandratorralba.com
Z góry chciałam przeprosić tych którzy uznają propagowane przeze mnie treści za obraźliwe i gorszące.
#projekt The Downfall of the Dream
#projekt : Estranged Sex
***
Parę lat temu po masakrze w moimi ogródku przysięgłam sobie - żadnych imprez. Oczywiście moja wola jest równie słaba co nie ugięta, a moja własna mama powiedziała cytuje : zrób imprezę jak nie chcesz być sama w domu. Z planowej spokojnej domówki pod patronatem Joy Division wyszła : zatłoczona, przepalona, za głośna, irracjonalna impreza podczas której jako domina poznałam swojego przyszłego męża, R. nagiął czasoprzestrzeń i zniknął na plus/minus dwie godziny, świętowaliśmy imieniny których nie obchodzę i byliśmy świadkiem bardzo widowiskowego zerwania. Do tego latające staniki, bielizna za sofą i para migdaląca się na moim łóżku. Krótko mówiąc : standardy z ludźmi których uwielbiam i nie kojarzę nawet z widzenia.
Dobra idziemy dalej, bo aż mnie twarz boli do tego ciągłego uśmiech który mam na ustach kiedy pomyśle o tych wszystkich głupotach.
***
18 maja przypadła 30 rocznica śmierci Iana Curtisa wokalisty Joy Division.
Moja przygoda z tym zespołem zaczęła się dopiero w tym roku od kilkakrotnego przesłuchania starego winyla u P. Na początku nie potrafiłam "słuchać" tej muzyki - bo nie jest to brzmienie które w każdych okolicznościach będzie podobać się większości. (dlatego nie katuje Was nią na blogu ) Ale później : kiedy wsłuchałam się w tekst (nie wiem czy twórczość Curtisa można nazwać tylko "teksami" - to coś więcej niż słowa) ... zakochałam się. W tych dziwnych dźwiękach, w głosie który jest genialnie kiepski, w całej historii. Wisienką na torcie był niesamowity film "Control", którego twórcą był Anton Corbijn (legenda w bajce pt "zdjęcia gwiazd rocka")
# Joy Division w obiektywie A.Corbijna
***
Chyba przeproszę się ze swoim Lumixem.
***
Nowy filmweb mnie wkurwia. Czuje się jakbym straciła rękę w kontakcie z tą "nowoczesnością" - pewnie to kwestia przyzwyczajenia ale ... ja chce stary DZIAŁAJĄCY filmweb!
piątek, 14 maja 2010
77. Thank God It's Friday
Paskudny tydzień. Paskudne 4 dni w L, podczas których jedyne co miałam ochotę to wpełznąć pod kołdrę i nigdy z pod niej nie wyjść. Nauka - na którą szkoda czasu, głupie rzeczy które mówię, i poczucie, że nie powinno mnie tam być. I ta absurdalna myśl by "myśleć pozytywnie". Że wystarczy posłuchać trochę durnowatej muzyki, wypić zieloną herbatę, pomalować paznokcie na sorbetowo-infantylny żółty kolor i kiedyś to się skończy. Wystarczy zacisnąć zęby i znowu będzie dobrze, i co z tego, że nie wyobrażam sobie siebie na egzaminach, że mdli mnie na myśl o ćwiczeniach, że po raz kolejny wpakowałam się w aferę po której stwierdzić mogę z czystym sumieniem, że niektórzy faceci powinni zostać wysterylizowani ....
Będzie dobrze.
Będzie dobrze.
***
Piątek w domu.
I trochę się nudzę. I trochę mnie nosi. Gdzieś bym wyszła, z kimś się pośmiała, coś bym przeżyła. Coś by się zdarzyło.Takie emocjonalne zapychacze, których pewnie nie potrzebuje.
Oglądam swoje seriale. Oglądam reklamy w telewizji.
Co setną rzecz uznaje za : "rozkoszną", podobnie jak w życiu. Rozczula mnie chłopiec z twarzą pokrytą piegami który stoi na przejściu dla pieszych, i dziewczynka z kręconymi włosami w różowej sukience, i uśmiech kolegi - który pewnie nie zmienił się od kiedy on skończył pięć lat.
J. tłumaczy się hormonami, ja spróbuje wpływem księżyca.
poniedziałek, 10 maja 2010
76. Everything's out to see
Mam wrażenie, że każdy poniedziałek działa na mnie bardziej dobijająco niż poprzednie. W takim tempie po swoich 21 urodzinach nie będę w stanie wstać z łóżka. Albo wstanę i umrę z czystej rozpaczy.
Dobra, w ramach pozytywnego myślenia zwalam to na : kaca i pogodę - bo ani na jedno ani na drugie niewiele mogę poradzić.
Właściwie sposób na kaca jest jeden (w sensie nie pić) ale jeżeli ktoś zyje od weekendu do weeekendu na prawdę moze miec z tym problem. No i wyszło ,ze jestem alkoholiczką. Super. Ekstra. Dajmy temu spokój.
Skoro mowa o weekendzie.
Właściwie wszystkie "plany" udało się zrealizować. Seriale, masaże, alkohol ukryty w kakao. Upiekłam też dla P. ciasteczka owsiane. Głównie dlatego, że zachowywać się tak ,że mogłam przypuszczać, ze rozpłacze się jeśli tego nie zrobię. 20letnie dziecko z symptomem despoty - najchętniej przełożyłabym go przez kolano i sprała, podejrzewam jednak, ze nie uznałby tego za karę. Zboczeniec.
Jeśli ktos w przeciągu 2 dni nie odpisze na mojego maila albo wiadomośc na gg zaczynam rozważać trzy ewentualnosci :
a) nie żyje
b) umiera
c) ma na mnie 'focha'
M. nie odzywa się do czwartku. Oczami wyobraźni widzę go oplecionego długimi niczym macki ośmiornicy nogami białowłosej Szwedki, przez co nie może z łaski swojej odpisać na moje wiadomości. Albo został pokąsany przez jakieś dziecko-wampira i teraz w czeluściach pokoju akademika,dzielonego z dwoma Austriakami, przechodzi przemiane przez którą będzie wygladał równie idiotycznie co Edward ze Zmierzchu bądz też równie seksownie jak Damon z Pamiętników Wampirów. Albo wiem ... dopadł go seryjny morderca - który przetrzymuje go w starym magazynie i zmusza do ogladania shreka z niemieckim dabbingiem.
Kusi mnie Lady Gaga - oj kusi. Tak samo jak juwenalia we W.
What am I to do
Someone is really unhappy
Put myself on the knife
It seems I never got through to you
So I'll wean myself off slowly
I'm a darkened soul
My street's all pop music and coke
All our lives on TV
Just switch off and try to sleep
People get so lonely
(...)
And now, now
It seems that
It's falling apart
But I hope I see the good in you
Come back again
I just believed in you
Dobra, w ramach pozytywnego myślenia zwalam to na : kaca i pogodę - bo ani na jedno ani na drugie niewiele mogę poradzić.
Właściwie sposób na kaca jest jeden (w sensie nie pić) ale jeżeli ktoś zyje od weekendu do weeekendu na prawdę moze miec z tym problem. No i wyszło ,ze jestem alkoholiczką. Super. Ekstra. Dajmy temu spokój.
****
Właściwie wszystkie "plany" udało się zrealizować. Seriale, masaże, alkohol ukryty w kakao. Upiekłam też dla P. ciasteczka owsiane. Głównie dlatego, że zachowywać się tak ,że mogłam przypuszczać, ze rozpłacze się jeśli tego nie zrobię. 20letnie dziecko z symptomem despoty - najchętniej przełożyłabym go przez kolano i sprała, podejrzewam jednak, ze nie uznałby tego za karę. Zboczeniec.
****
a) nie żyje
b) umiera
c) ma na mnie 'focha'
M. nie odzywa się do czwartku. Oczami wyobraźni widzę go oplecionego długimi niczym macki ośmiornicy nogami białowłosej Szwedki, przez co nie może z łaski swojej odpisać na moje wiadomości. Albo został pokąsany przez jakieś dziecko-wampira i teraz w czeluściach pokoju akademika,dzielonego z dwoma Austriakami, przechodzi przemiane przez którą będzie wygladał równie idiotycznie co Edward ze Zmierzchu bądz też równie seksownie jak Damon z Pamiętników Wampirów. Albo wiem ... dopadł go seryjny morderca - który przetrzymuje go w starym magazynie i zmusza do ogladania shreka z niemieckim dabbingiem.
***
***
What am I to do
Someone is really unhappy
Put myself on the knife
It seems I never got through to you
So I'll wean myself off slowly
I'm a darkened soul
My street's all pop music and coke
All our lives on TV
Just switch off and try to sleep
People get so lonely
(...)
And now, now
It seems that
It's falling apart
But I hope I see the good in you
Come back again
I just believed in you
piątek, 7 maja 2010
75. Blood is the new black
....a piątek jest nowa sobotą.
Staram się myśleć i żyć pozytywnie : dobra kawa i wysokie obcasy, 900stron Kinga czekających na przeczytanie, rozmowy międzymiastowe i międzynarodowe, maile, sadzenie kwiatów w ogródków, kwitnące bzy i dużo muzyki z serialu Glee , którą można opisać jako irytująco radosną.
W planach na dziś:
maraton z nowymi odcinkami najukochańszych seriali, masaż(e) i maraton filmów z P i herbatą z prądem.
Brzmi dobrze.
5.Wolny dzień Ferrisa Buellera
...czyli film instruktażowy jak urwać się ze szkoły. Żałuje ,ze odryłam go tak późno bo byłby idealny na "deszczowe wagary" Jak dla mnie pomimo licznych gagów, i natłoku komicznych sytuacji jest w nim coś smutnego. Jeden z ulubionych filmów P. dlatego o nim wspominam.
4. Klub Winowajców
... fatalne tłumaczenie tytułu (w oryginale Breakfast Club) ale całość bardzo wartościowa. Cytując za komentarzem z film webu : "Najlepszy film młodzieżowy w historii, co do tego nie mam wątpliwości. Film, który po dziś dzień żyje w świadomości mas i powraca niczym bumerang. Do tego absolutnie genialny utwór w wykonaniu Simple Minds." Mi osobiście w pamięci utkwiło z danie które pada z ust jednej z bohaterki : "Gdy dorastamy nasze serce ubiera". Momentami jest przygnębiająco, momentami śmiesznie ( patrz np. -> o tu)
3. Nie mów nic
Fabuła mnie irytuje, tak samo jak główna bohaterka. Nawet Cusack jest irytujący choć niezaprzeczalnie boski, ale jedną ze scen z tego filmu mogłabym oglądać w nieskończoność.
2. Lepiej umrzeć
Cusack tragiczny. Cusack romantyczny. Cusack samotny. Cusack zabawny. Cusack. Cusack którego przypadkiem, kilkakrotnie próbuje popełnić samobójstwo. Nie potrafię trzeźwo myśleć o fabule, przepraszam. Wiem tyle : była tam duża dawka czarnego humoru, który tak uwielbiam.
1. Klasa
Nie wiem czy ten film kiedykolwiek mi sie znudzi. Zaczyna sie jak komedia, później zachacza o dramat psychologiczny, a kończy sie... :)
Kurcze, zastanawiam się nad kolejnością. Chyba jest przypadkowa :)
W następnej części "filmów ze mną" - filmy o życiu seksualnym trudnej młodzieży z lat 90.
Staram się myśleć i żyć pozytywnie : dobra kawa i wysokie obcasy, 900stron Kinga czekających na przeczytanie, rozmowy międzymiastowe i międzynarodowe, maile, sadzenie kwiatów w ogródków, kwitnące bzy i dużo muzyki z serialu Glee , którą można opisać jako irytująco radosną.
W planach na dziś:
maraton z nowymi odcinkami najukochańszych seriali, masaż(e) i maraton filmów z P i herbatą z prądem.
Brzmi dobrze.
****
Chciałam napisać ZiW, że jedziemy na Gage która będzie w Polsce listopadzie. Pora roku - nieciekawa. Miejsce , mianowicie hala Gdańsk/Sopot także, ale i to mnie nie zniechęciło. Niestety dobiła mnie cena biletów w przedziale 209-425zł.
Lady Gage to ja lubię, ale tak do 180zł.
Mimo to muszę liczę na jakiś konkurs w szacownym piśmie Bravo, bądź Gravo Girl. Z Avril Lavine się udało.
****
Od dawna chciałam napisać o filmach dla młodzieży z lat 80. Nie mam pojęcia co one mają w sobie, ale kiedy zaczynam je oglądać nigdy nie mam dosyć. Miałam przygotowane 5 mocnych tytułów, ale został mi przypomniany jeszcze jeden, a później przyszedł mi do głowy kolejny o którym wstyd by było nie napisać ....więc w moim subiektywnym rankingu zaczynami od 7 miejsca ....
Historia stara jak świat. On biedny ona bogata, a mimo to chcą być razem. Brzmi dość oklepane ? I właściwie takie jest, ale ścieżka dźwiękowa i sposób jej wykorzystania zabójcza. Plus ikona lat 80 Molly Ringwald w roli tytułowej.
Przezabawna, trochę naiwna komedia romantyczna z podtekstem. Mimowolnie się uśmiecham na myśl o scenie z majtkami którą możesz obejrzeć - > o tu
5.Wolny dzień Ferrisa Buellera
...czyli film instruktażowy jak urwać się ze szkoły. Żałuje ,ze odryłam go tak późno bo byłby idealny na "deszczowe wagary" Jak dla mnie pomimo licznych gagów, i natłoku komicznych sytuacji jest w nim coś smutnego. Jeden z ulubionych filmów P. dlatego o nim wspominam.
4. Klub Winowajców
... fatalne tłumaczenie tytułu (w oryginale Breakfast Club) ale całość bardzo wartościowa. Cytując za komentarzem z film webu : "Najlepszy film młodzieżowy w historii, co do tego nie mam wątpliwości. Film, który po dziś dzień żyje w świadomości mas i powraca niczym bumerang. Do tego absolutnie genialny utwór w wykonaniu Simple Minds." Mi osobiście w pamięci utkwiło z danie które pada z ust jednej z bohaterki : "Gdy dorastamy nasze serce ubiera". Momentami jest przygnębiająco, momentami śmiesznie ( patrz np. -> o tu)
3. Nie mów nic
Fabuła mnie irytuje, tak samo jak główna bohaterka. Nawet Cusack jest irytujący choć niezaprzeczalnie boski, ale jedną ze scen z tego filmu mogłabym oglądać w nieskończoność.
2. Lepiej umrzeć
Cusack tragiczny. Cusack romantyczny. Cusack samotny. Cusack zabawny. Cusack. Cusack którego przypadkiem, kilkakrotnie próbuje popełnić samobójstwo. Nie potrafię trzeźwo myśleć o fabule, przepraszam. Wiem tyle : była tam duża dawka czarnego humoru, który tak uwielbiam.
1. Klasa
Nie wiem czy ten film kiedykolwiek mi sie znudzi. Zaczyna sie jak komedia, później zachacza o dramat psychologiczny, a kończy sie... :)
Kurcze, zastanawiam się nad kolejnością. Chyba jest przypadkowa :)
W następnej części "filmów ze mną" - filmy o życiu seksualnym trudnej młodzieży z lat 90.
środa, 5 maja 2010
74. Dancing With Myself”
Emocjonalny rollercoster.
Im głośniej się śmieje, tym głośniej mam ochotę krzyczeć.
Jestem zazdrosna nie o tego faceta o którego powinnam. Chociaż może 'zazdrość" to złe słowo. Moze chodzi raczej o rozczarowanie : które nie ma ani powodu, ani uzasadnienia.
Zresztą nieważne.Po prostu...
Zawsze tęsknimy za tym czego nie mamy. Nic nas nie obchodzi to co mamy na wyciągnięcie ręki. To co możemy mieć bez wysiłku nie ma dla nas żadnej wartości.
Bla bla bla.
jakby coś miało wartość.
Im głośniej się śmieje, tym głośniej mam ochotę krzyczeć.
Jestem zazdrosna nie o tego faceta o którego powinnam. Chociaż może 'zazdrość" to złe słowo. Moze chodzi raczej o rozczarowanie : które nie ma ani powodu, ani uzasadnienia.
Zresztą nieważne.Po prostu...
Zawsze tęsknimy za tym czego nie mamy. Nic nas nie obchodzi to co mamy na wyciągnięcie ręki. To co możemy mieć bez wysiłku nie ma dla nas żadnej wartości.
Bla bla bla.
jakby coś miało wartość.
wtorek, 4 maja 2010
73. Wielka majówka
****
później tego samego dnia
Edit : nie mogę się skupić na oglądaniu Glee (no dobra, obejrzałam już wszystkie odcinki), ponieważ wyprawę do Pana Tomasza (http://spox-spoi.blog.onet.pl - napisał Wyruszyliśmy w dzień piękny i niezbyt słoneczny. Był piątek ,a przynajmniej jak mi się wydawało. Nasza trójka - tj ja i P. oraz niezawodny Opel Astra (jeżeli jesteś zainteresowany/a kupnem powypadkowego Opla Astra z 2008 roku w kolorze hm powiedzmy... granatowym , pisz !) 5 i pół godzina podróż - której jedyną atrakcją było jeżdżenie slalomem po płatnej autostradzie, (albo drodze trudno powiedzieć co to było) oraz zatrzymywanie się na kawę, ilekroć pewnej osobie cierpiącej na chorobę lokomocyjną się pogarszało, co oznacza dość często.
Wyobrażałam sobie, że ta podróż w przeciwieństwie od wakacyjnych wojaży z M, Madzią, i jej Patafianem będzie w stylu tych wszystkich filmów drogi które widziałam ,ale i tym razem .. po prostu jechaliśmy, zamiast prowadzić filozoficzną, całkowicie niepoprawną politycznie rozmowę, która całkowicie by nas odmieniła. Z tych elementów może się liczyć jedynie śpiewanie (tzn P. śpiewał , ja wyłam), naszych ulubionych piosenek.
Na miejscu niezwykle piękna , miła, cudowna para tj. Tomek i Panna Aleksandra (zbieżność imion, ZIW i tak już sobie dopowiedziała historie z gatunku tych dla dorosłych) przywitali nas staropolskim zwyczajem, a wiec wódką i cytryną , do której my dołożyliśmy wódki i wódki więc ... było bardzo przyjaźnie i swojsko. Początkowa nieśmiałość P. spowodowana zapewne tym ,ze oto poznał dwójkę najpiękniejszych ludzi świata którym Angelina i Brad mogą butelki czyścić, minęła równie szybko jak się pojawiła. Koło 4 nad ranem śpiewał komuś sto lat, ale choćbyście postawili mnie pod plutonem egzekucyjnym składających się z klownów z karabinami maszynowymi nie próbowałabym zgadywać komu.
Sobota upłynęła na łażeniu po mieście, ganianiu za gołębiami i opłakiwaniem śp. prezydenta RP.
Wieczorem natomiast udaliśmy się na prawdziwą imprezę studencką : która zaczęła się nad Wisłą do której wrzucaliśmy balony (nie mam pojęcia po co i dlaczego) ku wielkiej radości straży miejskiej, policji i meneli a skończyła w mieszkaniu, niejakiego Amoniaka (czy jakoś tak) który wyglądał jak facet z krążącego po youtube filmiku " Niezapomniana 18", tzn miał wąsy i po prostu wyglądał staro, oraz nie potrafił powiedzieć gdzie studiuje (miotał się między "enformatyką" a "polityka") Studenci z K. okazali się .. mili. Podejrzewam, że miało to coś wspólnego z faktem, kto nam towarzyszył ale wszyscy byli dla nas... mili, tzn zadawali fajne pytania typu : czy uważasz,ze jestem przystojny ? Świetna muzyka (dj coś tam który był tak ujarany ,ze ledwo stał za konsolą), dobre zimne drinki (z tego miejsca chciałam pozdrowić Adama który robi najlepsze cosmo w Polsce:) Poza standardami imprezowymi (sami wiecie : seks , drag and rock&roll ) studenci z K są aktywnymi użytkownikami http://www.chatroulette.com/ tzn. od czasu do czasu gdy będziecie mieli szczęście zobaczycie jak sie bawią.
Żałuje, że nie mogę znaleźć żadnego filmiku z K. ani nawet z Polki ale w ramach zareklamowania trzy śmieszne śmiecie z yu :)
Niedziela łaziliśmy po sklepach, jedliśmy wiśniowe croissanty,a ja i T. ciągle paplaliśmy. Próbowaliśmy bawić się w plenerze ale niestety pogoda wygoniła nas do klubów, gdzie w sumie było dość nudno, poza faktem, że P. był podrywany przez transwestytę albo wyjątkowo paskudną angielkę. Tak miedzy nami : był taki moment kiedy bałam sie o jego wątpliwą niewinność kiedy dorwała go przy barze.
Poniedziałek był niestety ostatnim dniem naszego pobytu. Robiliśmy rozbrajająco głupie rzeczy, które podobnie jak pikantne szczegóły muszę przemilczeć.
P. tak sie stresował maturą, że mogłam przeczytać całą Plotkarę w drodze do domu ponieważ, nie dał mi prowadzić. Z tego miejsca chciałabym po raz kolejny powtórzyć : Matura to bzdura, za rok będzie następna i życzyć powodzenia wszystkim którzy ją piszą w tym roku :) Paskudy , jeżeli mi się udało w pierwszym podejściu to i wam sie uda :)
Mam nadzieje, że nie zanudziłam, ale o pewnych rzeczach albo nie chce albo nie mogę napisać.
Subskrybuj:
Posty (Atom)