****
później tego samego dnia
Edit : nie mogę się skupić na oglądaniu Glee (no dobra, obejrzałam już wszystkie odcinki), ponieważ wyprawę do Pana Tomasza (http://spox-spoi.blog.onet.pl - napisał Wyruszyliśmy w dzień piękny i niezbyt słoneczny. Był piątek ,a przynajmniej jak mi się wydawało. Nasza trójka - tj ja i P. oraz niezawodny Opel Astra (jeżeli jesteś zainteresowany/a kupnem powypadkowego Opla Astra z 2008 roku w kolorze hm powiedzmy... granatowym , pisz !) 5 i pół godzina podróż - której jedyną atrakcją było jeżdżenie slalomem po płatnej autostradzie, (albo drodze trudno powiedzieć co to było) oraz zatrzymywanie się na kawę, ilekroć pewnej osobie cierpiącej na chorobę lokomocyjną się pogarszało, co oznacza dość często.
Wyobrażałam sobie, że ta podróż w przeciwieństwie od wakacyjnych wojaży z M, Madzią, i jej Patafianem będzie w stylu tych wszystkich filmów drogi które widziałam ,ale i tym razem .. po prostu jechaliśmy, zamiast prowadzić filozoficzną, całkowicie niepoprawną politycznie rozmowę, która całkowicie by nas odmieniła. Z tych elementów może się liczyć jedynie śpiewanie (tzn P. śpiewał , ja wyłam), naszych ulubionych piosenek.
Na miejscu niezwykle piękna , miła, cudowna para tj. Tomek i Panna Aleksandra (zbieżność imion, ZIW i tak już sobie dopowiedziała historie z gatunku tych dla dorosłych) przywitali nas staropolskim zwyczajem, a wiec wódką i cytryną , do której my dołożyliśmy wódki i wódki więc ... było bardzo przyjaźnie i swojsko. Początkowa nieśmiałość P. spowodowana zapewne tym ,ze oto poznał dwójkę najpiękniejszych ludzi świata którym Angelina i Brad mogą butelki czyścić, minęła równie szybko jak się pojawiła. Koło 4 nad ranem śpiewał komuś sto lat, ale choćbyście postawili mnie pod plutonem egzekucyjnym składających się z klownów z karabinami maszynowymi nie próbowałabym zgadywać komu.
Sobota upłynęła na łażeniu po mieście, ganianiu za gołębiami i opłakiwaniem śp. prezydenta RP.
Wieczorem natomiast udaliśmy się na prawdziwą imprezę studencką : która zaczęła się nad Wisłą do której wrzucaliśmy balony (nie mam pojęcia po co i dlaczego) ku wielkiej radości straży miejskiej, policji i meneli a skończyła w mieszkaniu, niejakiego Amoniaka (czy jakoś tak) który wyglądał jak facet z krążącego po youtube filmiku " Niezapomniana 18", tzn miał wąsy i po prostu wyglądał staro, oraz nie potrafił powiedzieć gdzie studiuje (miotał się między "enformatyką" a "polityka") Studenci z K. okazali się .. mili. Podejrzewam, że miało to coś wspólnego z faktem, kto nam towarzyszył ale wszyscy byli dla nas... mili, tzn zadawali fajne pytania typu : czy uważasz,ze jestem przystojny ? Świetna muzyka (dj coś tam który był tak ujarany ,ze ledwo stał za konsolą), dobre zimne drinki (z tego miejsca chciałam pozdrowić Adama który robi najlepsze cosmo w Polsce:) Poza standardami imprezowymi (sami wiecie : seks , drag and rock&roll ) studenci z K są aktywnymi użytkownikami http://www.chatroulette.com/ tzn. od czasu do czasu gdy będziecie mieli szczęście zobaczycie jak sie bawią.
Żałuje, że nie mogę znaleźć żadnego filmiku z K. ani nawet z Polki ale w ramach zareklamowania trzy śmieszne śmiecie z yu :)
Niedziela łaziliśmy po sklepach, jedliśmy wiśniowe croissanty,a ja i T. ciągle paplaliśmy. Próbowaliśmy bawić się w plenerze ale niestety pogoda wygoniła nas do klubów, gdzie w sumie było dość nudno, poza faktem, że P. był podrywany przez transwestytę albo wyjątkowo paskudną angielkę. Tak miedzy nami : był taki moment kiedy bałam sie o jego wątpliwą niewinność kiedy dorwała go przy barze.
Poniedziałek był niestety ostatnim dniem naszego pobytu. Robiliśmy rozbrajająco głupie rzeczy, które podobnie jak pikantne szczegóły muszę przemilczeć.
P. tak sie stresował maturą, że mogłam przeczytać całą Plotkarę w drodze do domu ponieważ, nie dał mi prowadzić. Z tego miejsca chciałabym po raz kolejny powtórzyć : Matura to bzdura, za rok będzie następna i życzyć powodzenia wszystkim którzy ją piszą w tym roku :) Paskudy , jeżeli mi się udało w pierwszym podejściu to i wam sie uda :)
Mam nadzieje, że nie zanudziłam, ale o pewnych rzeczach albo nie chce albo nie mogę napisać.