środa, 20 kwietnia 2011

127. Think that you need a little riddle down the middle

Mam mało czasu.
Ona jest tuż tuż.
Kolejne dni mijają w odwrotną stronę, powinnam isę śpieszyć, powinnam coś robić.
Zapewnić sobie obronę.
Przygotować się. Walczyć.
Nie wiem na co mam być gotowa, nie wiem co robić.
Potrzebuje tego czego nigdy nie dostanę. Czasu.

Tak, do daty obrony mojego licencjata coraz bliżej.



Zrobiło się ciepło.Wiecie - wiosna, lato i te sprawy.
Do 11maja  muszę wysmarować resztę mojej pracy, 17 chciałabym pojechać na Noc Muzeów do W. Do tego mam jak zwykle do obejrzenia milion trzy filmy, i przeczytać kilka tuzinów książek. Na naukę nie mam czasu bo chce spotkać się z ludźmi których nie widziałam od wieków i których muszę zabić opowieścią o pt. "co tam u mnie". Postanowiłam być wredna i nie odpowiadać jednym zdaniem tylko streszczać z detalami jak wszystko co mnie otacza jest skomplikowane.
Zrobiłam się jakaś strasznie empatyczna. Najgorsze w tym jest to, że to chyba nie jest pożądana cecha.  Zupełnie jakbym miała jakiś wstydliwy sekret. Coś w stylu : Patrzcie na NIĄ ona MARTWI się o ludzi.  Postanowiłam jednak nie być taka jak ludzie których znam. Tzn będę się przejmować, będę się wtrącać, nie będę mówiła ze mnie to "nudzi" "nie interesuje" "śmieszy" itd. Takie moje postanowienie na święta.

Gdzieś między postami poza byciem rudą, rozpieprzonym kolanem, niemożliwością dogadania się z osobą za którą strasznie tęsknie ale ewidentnie nie potrafimy już ze sobą rozmawiać, udało mi się zobaczyć na żywo kabaret Limo.
Nie wiem czy jest ktoś kto nie słyszał o mojej wielkiej miłości do Leszka i reszty. Kolejna konfrontacja moich wyobrażeń z rzeczywistością okazała się kompletną porażką. Tzn nie powiem "było śmiesznie" , chociaż liczyłam na to, że będzie "genialnie".
Ostatnio też nie mogę obejrzeć żadnego bardzo dobrego filmu. Męczę dalej filmy oskarowe (oraz mniej ich mam do obejrzenia) byłam z K i Mz na "Oczach Julii" i "Rytuale" i ..nic. Wszystko jest totalnie wtórne. To było w filmie X a to Y.  Słabe role dobrych aktorów, liniowa fabuła i zabawne sceny w momentach w których nie powinno mnie nic śmieszyć. Dobrze, że w kinie mam  sobie z kim  pogadać. Co prawda tematyka tych rozmów powala ('jakby profesor J. był superbohaterem zabijałby studentów swoją grzywką" albo  "patrz te żaby pod stołem się pier***) ale niewątpliwie warte są 16zł wydanych na bilet;)