niedziela, 13 lutego 2011

120. Love Is In The Air

Nic nie mam do Walentynek. Lubie serduszkowe konfeti, serduszkowe ciastka*, serduszkowe poduszki i wszystko inne związane z serduszkami. Jest różowe, czerwone i słitaśne.(dobra - zabrzmiało)  Lubie ale to nie znaczy ze chce. Żebyśmy się dobrze zrozumieli. Podobają mi się skórzane sukienki, ale osobiście raczej ('nigdy nie mów nigdy') bym ich nie założyła. Mogę popatrzeć, po rozczulać się - jak nad ubrankami dla dzieci ale - to nie dla mnie ;)
Czy brzmi jak rozgoryczona singiel'ka ;) ? Czy muszę jeszcze napisać , że to komercyjne święto ? Że miłość powinno się okazywać cały rok ? Że .. No ok - nie myślę tak. Może to ma związek z tym, że walentynki spędzę bądź też nie spędzę tak jak ja chcę. Tzn plany uległy zasadniczej zmianie, ale ogólnie nie będę musiała uczestniczyć w jakiś dziwnych obrzędach które wymyśliłby dla mnie "Pan Walenty" w ramach niespodzianki. Wiecie piknik w lesie, futrzane kajdanki (bo w Tesco są futrzane walentynkowe kajdanki - i trochę mnie to zastanawia, co one w sobie mają ,ze są walentynkowe a nie zwykłe) , albo coś równie dziwne, co sprawiło, ze miałabym tą swoją minę : no i o ch...Ci chodzi :D

Ktoś mi napisał w komentarzu na innym blogu, wystarczy się "tylko się zakochać"  a wszystko co zazwyczaj mi przeszkadza nie będzie mi przeszkadzać. Poważnie jak gdyby 'zakochanie' było takie łatwe. Patrzysz na kogoś i wiesz, że to on. W sumie głęboko żałuje ze tak nie jest. Tzn mi się to nigdy nie przytrafiło. W ogóle śmiem twierdzić ze nigdy nie byłam zakochana. Czasami usilnie to sobie wmawiam bo to fajne; szczególnie jara mnie możliwość , ze wybranek mojego serca jest hm 'nieosiągalny'. Ale żebym nie wiadomo co robiła z tej "miłości" to nie. Chyba jestem zbyt cyniczna na miłość. Chociaż "chciałam, bym chciała.... !" ;) Fajerwerki jak u Kate Perry (w momencie obłędu ustawiłam ją sobie w graniu na czekanie :D)  itd.

Kogo bym nie zapytała uważa ze aby być z kimś 'trzeba coś do niego czuć". Litość ? Przywiązanie ? Pociąg fizyczny ? Zawsze coś się do kogoś czuje. Dużo rzeczy przychodzi z czasem. Człowiek przyzwyczaja się do drugiej osoby, nie może żyć bez niej bo czas spędzony z nią wypełnia mu życie itd.
Tylko wiecie nie chce tak. Ma być trzęsienie ziemi, i fajerwerki. Mają być motylki w brzuchu i suchość w ustach. Mam się oblewać rumieńcem i trzepotać rzęsami :)

Nie wiem dlaczego ale bawię sama siebie w tym momencie :D Spokojnie nie będę czekała na grom z jasnego nieba i królewicza na białym koniu. To nie musi być 'miłość od pierwszego wejrzenia", chce po prostu żeby ten ktoś (on - żeby nie było , bo wczoraj ZiW wciskała mi jakaś lesbijkę :D tzn sugerowała ze na pewno o to chodzi w moich snach - żeby nie było śni mi się 'normalne rzeczy" ale zgodnie z sennikiem śnią mi się same 'zboczone rzeczy":D) kontynuując chce żeby ON ..hm  rock my word :D (jak w Puck i Smoczyca w Glee :D albo jak w piosence M.Jacksona - You rock my word- - "I cannot explain the things I feel for you"

Nie wiem jak to jest z tą piosenką ale przed "pierdol się" i obecnym "ch***m po mapie" -  
"Love is in the air" było jedną z moich ulubionych odzywek :D
* ciastkami z panną K.  jutro nie pogardzimy bo czeka nas "ciężki dzień" , miałam upiec muffinki ale Mz niespodziewanie znalazł sobie dziewczynę ( jak on wymyśla ze ja mam kogoś to to jest niby zabawne, ale moje żarty musiał zgasić :o ) i tym samym zrezygnował z upojnego wieczoru w towarzystwie moim i K który i tak by nie miał miejsca bo 'nauka' ale ... ;)
No dobra muffin nie piekę bo nie mam z czego a nie chce mi sie iść na zakupy :P

W ogóle przyjmuję zakłady czy B. oświadczy się jutro ZiW ^^  na razie trzy do jednego , że tak :D