środa, 27 stycznia 2010

39. Nasza syberia

 Pomimo tego, że nie mogę spać, jest mi zimno, i jedyne na co mam ochotę to leżenie w łóżku, popijanie herbaty z rumiankiem i miodem to chciałabym, żeby zima trwała wiecznie.
Boje się ocieplenia, tego,że śnieg zniknie,że trawa się zazieleni, tego ,że czas znów przyśpieszy. Że będziemy mieli nasza syberię, czyli śnieg w maju (R.Wojaczek - Nasza syberia), że nic się nie zmieni, albo zmieni się na gorsze. Dziś wystarcza mi to co jest.

***
W studenckim mieszkaniu sielska i anielska atmosfera. Odbywamy głupie rozmowy, zadajemy sobie podchwytliwe pytania, robimy kawały:dzwonimy do ludzi sporo po północy. Ja ciągle ćwiczę się w skradaniu i straszeniu Boskiego Adm
A skoro o nim mowa wmawia mi ,że kocham go do szaleństwa. (Proszę się nie śmiać! To poważne zaburzenia są!) Jak mu się przyznałam nad chińska zupka pomidorowa : oczywiście. (Możecie się śmiać:)

***

Wczoraj w ramach obchodów 20 urodzin JG byłam z nią i K na Nine. Tzn podobno byłyśmy też z MZ i jego "dziewczynami":] ale w takim razie wychodzi na to ,ze byłyśmy w kinie z całą reszta sali. Właściwie to wyżej wspomniany zarobił u mnie sporego minusa, ponieważ mimo tego jak K się zachowuje, ja jestem lojalna wobec niej.   omg, powinnam się uspokoić
W kwestii wyjaśnienia od tego roku ja i JG obchodzimy 20 urodziny do 30 (albo 40), chociaż obie jesteśmy z bardzo dobrego rocznika '89 to nie zamierzamy się starzeć.
Film bardzo mi się podobał, bo jak to stwierdziła jubilatka , nie gadałam w trakcie projekcji. Nine jets słodko gorzki i pachnie moimi włoskimi wakacjami. Polecam...

"Nine" to kawałek dobrego kina,moim subiektywnym zdaniem, oczywiscie. Chociaż może się nie spodobać,osoba lubujących się w klasycznych musicalach.  Dla mnie jest to przede opowieść o natchnieniu, okraszona emocjonalnym dramatyzmem, w której mężczyzna który w jakiś sposób rani kobiety, sam jest przez nie raniony. Otoczony miłością, odczuwa potrzebę kochania.Daniel Day-Lewis wciela się w role znanego reżysera-Guido Contini, który nie potrafi poradzić sobie zarówno ze swoim życiem osobistym jak i zawodowym. Wewnątrz otacza go presja. Postać jest synonimem słowa artysta : podziwianego przez tłumy, uznanego za geniusza (choć sam nie wie na czym polega ów geniusz), próżnego,bogatego, zachłannego,otoczonego pochlebstwami  ubranego w proste dobrze skrojone włoskie  garnitury, z oczami skrytymi za kultowymi marki Ray Ban. Indywidualista ustawiony na piedestale kultury masowej.
W filmie zostają przywołane kobiety które wpłynęły na to jakim się stal. Najważniejsza w jego życiu wydaje się jego żona, grana przez Marion Cotillard. Pomimo głębokiego uczucia, jakie niewątpliwie jest między nimi nie potrafią dotrzeć do siebie. Cotillard uwielbiam za dwa filmy " Miłość na żądanie" i oskarowego "Niczego nie żałuje" gdzie "ożywiła" Edith Piaf. W kontekście tego drugiego ballady które wykonuje w Nine są ... pozbawione polotu. Ja w przeciwieństwie do Piaf żałuje ,ze twórcy filmu nie przygotowali dla mniej  piosenki po francusku.

Właściwie to jedna z zasadniczych wad tego filmu. Choć akcja toczy się we Włoszek postacie mówią po ang. Co więcej w takim języku śpiewa nawet Sophia Loren, co dla mnie jest po prostu profanacja. Zabawne był fakt ze Judi Dench, kobietę mówiąc ze wspaniałym brytyjskim akcentem zmusili do kaleczenia języka francuskiego, natomiast Penelope Cruz "znana" ze swojego nieco ciężkiego akcentu "odśpiewała" swoja piosenkę doskonałą angielszczyzna. Najlepsza piosenką filmu jest niewątpliwie "Be Italian" którą wykonuje, jak dla mnie nie do rozpoznania, Fergi. Na prawdę nie poznałam jej. Musiałam zapytać dziewczyn "kiedy ona była" i dopiero JG uświadomiła,ze ta rubensowska kobieta to ona.

Miło zaskoczyła mnie Nicole Kidman, jak dla mnie kobieta - manekin, była w tym filmie niedoskonale doskonalą. Pokusiłabym się o stwierdzenie ,że to rola jej życia, bo była w niej niezwykle autentyczna. W filmie zachwyca szczególnie reinterpretacja sceny znanej z filmu  Dolce Vita.

Niewątpliwie Nine ma klimat filmów Felliniego. Podobały mi się nawiązania do Maleny i Cinema Paradís (a nawet Kabaretu) .

Atutem jest także różnorodność klimatyczna piosenek. Wydają się one być powiem nawiązaniem do lat 50,60 i 70 a więc do okresu w których powstawały najlepsze musicale ( teatralne i filmowe)
W kwestiach technicznych film wygląda przyzwoicie. Dobre , proste, nie przekombinowane zdjęcia. Kilka różnych taśm (w tym "ziarnista") operowanie temperaturą obrazu. Montaż bez zarzutu. I gratka dla fanek włoskiej mody :
Stefano Gabbana  & Domenico Dolce
oczywiście, gdyby ktoś miał wątpliwości


Edit: zapomniałam skrytykować plakaty, tzn. wyrazic swoja opinie na ich temat.  Jak dla mnie nie do końca oddaja klimat filmu. Jedynie ten z głównym bohaterem może coś mówić o fabule natomiast reszta jest po prostu zbyt agresywna.


(ten mi się podoba:p)
(Cruz i ... jej orgazm :)

(czy stylizacja na N.Cage'a była zamierzona ?)



4 komentarze:

  1. No to chyba sie wybiorę na "9" :D :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Mogłabyś być moja siostrą (albo zoną:) mi też Nine sie podobał :D Pójdziesz ze mna na Alicje ?:) (tak,znowu się wpraszam)

    OdpowiedzUsuń
  3. z dużo filmów oglądasz ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tomek , TY MNIE PRZERAŻASZ
    M, zgadzam się :p

    OdpowiedzUsuń