piątek, 1 stycznia 2010

30. Where is my maid

Szczęśliwego Nowego Roku!  
 
Jak to kiedyś napisała pewna fikcyjna blogerka "zapowiada się odjazdowy rok pełen świństewek". Czuje to. A wy ?  To na prawdę dziwne, ale jeszcze wczoraj miałam w głowie gotową listę postanowień noworocznych, a teraz mam ochotę robić rzeczy których nie powinnam.  Przed nami 12 miesięcy które należy zapewnić czymś więcej niż niejaką egzystencją przed telewizorem. 365 dni podczas których można na prawdę coś zmienić/zrobić. Nie chodzi nawet o dzikie imprezy itp, ale o nadanie swojemu życiu sensu. Brzmi to poważnie,ale nie dajmy się zwariować, niech 2010 będzie rokiem przyjemności.
 
Wczorajszy wieczór miałam spędzić z K. ale nic z tego nie wyszło. W ambitnych planach miałam zamiar załapać się na sylwester z dwójką, ale pojawiła się Madzia i wybiła mi ten pomysł z głowy. Byłam na imprezie na którą nie miałam iść, wypiłam tylko dwa kieliszki szampana, i spędziłam wieczór w towarzystwie najgorszego drania jakiego znam. Wydawać by się mogło,że to "bardzo zły początek roku" ale...wreszcie mam to czego chciałam.
 
Z tego miejsca chciałam podziękować K, która kiedyś powiedziała " Ty lubisz takich niegrzecznych" oraz JG która wiedziała,że (dobra w sumie to nie powinnam o tym pisać bo to brzmi très głupio,ale co tam) wie,że poleciałabym na wampira pijącego ludzką krew.

***

6 komentarzy: