sobota, 30 października 2010

97. In Wonderland

Od czasu kiedy go widziałam po raz ostatni- nie minęły wieki. Wiedziałam co się z nim dzieje, co robi i jakie filmy ogląda. Nie zastanawiałam się o czym myśli bo nie czułam takiej potrzeby. I nie myślałam co będzie dalej, bo z nim to nigdy nic nie wiadomo. Tysiące pomysłów na minutę a każdy gorszy od wcześniejszego.
Brakowało mi go, może nawet nie tęskniłam za nim ,ale przyzwyczaiłam się do naszych rozmów między nocą a świtem i bezmyślnych żartów.
Do przedwczorajszego popołudnia  żyłam w błogiej nieświadomości tego wszystkiego.
W jednej sekundzie zalała mnie fala wspomnień, pełnych uśmiechów, wysokoprocentowego alkoholu, gadania w kinie, łażenia byle gdzie i o byle jakiej porze.
I kiedy zobaczyłam go przedwczoraj za drzwiami, rzucającym mi to spojrzenie które znam od dawna, pomyślałam, że cholernie ciesze się, że jest.


Podoba mi się to jak moje życie zmieniło się w ciągu paru chwil i że ta zmiana nie jest trwała i nieodwracalna. Po prostu dobrze się bawimy. 

***
Jestem Czerwoną Królową. 
Wydaje rozkazy i egzekwuję prawo , nawet gdy tracę paznokcie. 
Pije Krwawą Marry i żądam a nie proszę, żeby on mnie przytulił.

Jest tak cudnie, że szkoda mi czasu żeby to opisywać...